Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama Ziaja kosmetyki kokos i pomarańcza
Reklama

„Lizystrata” w Teatrze Miejskim w Gdyni. „Wulgaryzmów używamy w spektaklu w sposób skuteczny”

Rozmowa z reżyserką „Lizystraty” w Teatrze Miejskim w Gdyni Zdenką Pszczołowską. Premiera w sobotę, 17 lutego o godz. 19.
„Lizystrata”
Zdjęcia z próby

Autor: Roman Jocher

Dwa razy „Lizystrata” została wystawiona na Wybrzeżu, w 1979 roku w Teatrze Dramatycznym w Gdyni i kilka lat później w Teatrze Kameralnym w Sopocie. Na gdyńskiej realizacji krytycy nie pozostawili suchej nitki. Jeden z nich napisał: „Jeżeli dziś sięgamy do tekstów antycznych, aby przenieść je na współczesną scenę – musimy wziąć pod uwagę wszystkie przemiany intelektualne i cywilizacyjne, jakie nastąpiły od tamtych czasów, i wiedzieć, dlaczego podejmujemy się utwór przenieść na współczesną scenę. Jeżeli ma to być „zaliczenie” klasyki albo zademonstrowanie, jacy to jesteśmy inteligentni, że potrafimy sparafrazować klasykę – lepiej tego nie robić”. Pani z jakiego powodu sięgnęła po antyczny tekst Arystofanesa?

Z kilku powodów. Po pierwsze, jako jeden z nielicznych dramatycznych tekstów antycznych „Lizystrata” dotyczy kobiet. Opowiada o ich seksualnym strajku przeciwko wojnie peloponeskiej. Nie znam współczesnego tekstu dramatycznego, który poruszyłby podobny temat w funkcjonalny sposób, który mówiłby o seksualnym oporze przeciwko czemuś. A przecież strategie seksualnego oporu są nadal organizowane, raczej z małą skutecznością, choć zdarzały się udane protesty seksualne, na przykład w Kolumbii, w pewnym środowisku mafijnym, dość małym, co pewnie zwiększyło szansę na powodzenie.

PRZECZYTAJ TEŻ: Powrót Gombrowicza i rok kobiet w Teatrze Miejskim

Wybór „Lizystraty” nie wynika z decyzji o sięgnięciu do antyku, w ogóle nie zakładałam sięgania do określonej epoki, estetyki czy stylu. Raczej zawiodła mnie tam myśl, która narodziła się intuicyjnie, emocjonalnie. Nie stoi za tym namysł, którego oczekiwałby może wspomniany recenzent, który 45 lat temu skrytykował realizację w Teatrze Dramatycznym w Gdyni. Jego sąd zresztą budzi mój sceptycyzm i podejrzliwość, niezależnie od efektu artystycznego autorów przedstawienia. Podobne wypowiedzi zawierają niebezpieczny potencjał założenia, które zwykle jest błędne i niemal zawsze złośliwe.

PRZECZYTAJ TEŻ: Jerzy Kiszkis: Chciałem wrócić na scenę jako aktor, a nie jako ciekawostka przyrodnicza

Co panią w tym tekście sprzed tylu lat szczególnie zainteresowało?

Tematyka feministyczna, mimo że nieoczywista. Obiegowa opinia o „Lizystracie” jako tekście feministycznym i pacyfistycznym wymaga rewizji.

U źródeł konfliktu i przedstawionej przez Arystofanesa sytuacji dramatycznej stoi ugruntowany patriarchat, wzmacniany także przez bohaterki kobiece. To właśnie temu chciałam się przyjrzeć, ale także rozgraniczeniu płci. „Lizystrata” dała nam przestrzeń, w której mogliśmy binarny podział zweryfikować i poddać krytycznej analizie. To właśnie zaoferował mi ten tekst.

Tłumaczenie Olgi Śmiechowicz nie stroni od wulgaryzmów. Z tego też powodu spektakl, który pani reżyseruje, był początkowo anonsowany dla osób od 16. roku życia. Pani jako widz dzielnie znosi rzucanie mięsem ze sceny?

W uzasadnionych przypadkach określone środki mają zastosowanie. W przypadku „Lizystraty”, z tego co wiem, oryginalny tekst jest dużo bardziej dosadny niż można wnioskować na podstawie starszych tłumaczeń. W naszym przedstawieniu używamy tych wulgaryzmów w sposób skuteczny, jeśli mogę tak powiedzieć. One nie zastępują przecinka, to nie jest efekciarskie rzucanie przekleństwami, po to tylko, by ubarwić komunikat.

Słowa mają performatywny charakter, mają wywołać jakiś rezultat. Kobietom protestującym w Polsce, w tym mnie, zarzuca się wulgarny, nieprzystający język, ale ten język to język współczesności, nierzadko jest on wyrazem bezsilności, a nie braku kultury.

Spektakl jest odpowiedni także dla młodzieży poniżej 16. roku życia, ponieważ dotyczy również spraw ludzi w tym wieku, niezależnie od zastosowanego języka, na który młodsza młodzież jest po prostu gotowa, a na pewno się z nim wielokrotnie zetknęła.

PRZECZYTAJ TEŻ: „To, co jest tu najważniejsze, musimy odnaleźć sami”. Po premierze „Pułapki” Tadeusza Różewicza

Lubi pani te bohaterki Arystofanesa?            

Bohaterki spektaklu, który wyreżyserowałam w Teatrze Miejskim w Gdyni, tak. Lubię je.

PRZECZYTAJ TEŻ: Wywoływanie duchów na scenie Teatru Miejskiego w Gdyni
 

Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Komentarze

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama