Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama Ziaja kosmetyki kokos i pomarańcza

Westerplatte to miejsce, w którym mamy prawo wołać do całego świata – nigdy więcej wojny

Aleksandra Dulkiewicz, prezydent Gdańska: Dla mnie Westerplatte jest jednym z najbardziej wymownych symboli walki o polskość. O polskość Gdańska także, ale nie tylko. Kiedy jeszcze jako rodzina nie mieliśmy tutaj swoich rodzinnych grobów, przez kilka lat jeździłam jako dziewczynka 1 listopada z rodzicami pod pomnik, żeby zapalić znicz i pochylić głowę.
Westerplatte, Gdańsk, Aleksandra Dulkiewicz

Autor: Karol Makurat | Zawsze Pomorze

Gdańsk znowu odzyskał Westerplatte. Pani też jest podobnego zdania?

To skomplikowana materia. Kiedy pojawił się spór, w efekcie którego poprzednia władza uchwaliła specustawę, nacjonalizującą to miejsce, próbowałam tłumaczyć, że tak naprawdę nie chodzi o prawo własności, tylko o to, czym Westerplatte ma być i jakiej polityce pamięci ma służyć. W sporze z Prawem i Sprawiedliwością bardziej o to chodziło niż o fakt, kto jest właścicielem tego miejsca pamięci.

ZOBACZ RÓWNIEŻ: Uroczystości 85. rocznicy wybuchu II wojny światowej rozpoczną się na Westerplatte

To było jednak symboliczne zawłaszczenie Westerplatte przez PiS, podobnie jak teraz symboliczne jest odzyskanie tego miejsca przez Gdańsk. Miasto przez cztery lata odsuwano od współorganizowania obchodów pod Pomnikiem Obrońców Wybrzeża, związanych z rocznicą wybuchu II wojny światowej.

Mnie i świętej pamięci prezydentowi Pawłowi Adamowiczowi, zawsze najbardziej zależało na tym, żeby podczas uroczystości 1 września oddać hołd tym wszystkim, którym on się tego dnia i w tym miejscu należał – bohaterskim obrońcom Westerplatte. Zależy mi również na tym, żeby poza oddaniem hołdu, to pole bitwy przypominało nam, czym był pogrom wojenny. Podczas ostatnich lat, za czasów rządów PiS, ci którzy w tych uroczystościach uczestniczyli, ja też żadnej nie opuściłam, widzieli, że to były obchody organizowane głównie dla ministrów i parlamentarzystów jednej partii. Nam bardzo zależy na tym, żeby Westerplatte także 1 września znowu otworzyć dla wszystkich, mieszkańców i przyjezdnych. Dla każdego, kto zechce tego ranka przyjechać i oddać hołd bohaterom. Zapraszam o godzinie 4.45 na Westerplatte do wspólnego bycia w zadumie, pochyleniu głowy nad wszystkimi ofiarami II wojny światowej oraz bohaterami obrony Westerplatte i polskiego Wybrzeża. Zachęcam do refleksji nad tym, co możemy zrobić, żeby chronić nasze społeczeństwa przed wojną. Dzisiaj, kiedy za naszą wschodnią granicą mamy wojnę, chcemy również w tym kontekście mówić o 85 rocznicy wybuchu II wojny światowej.

(fot. Karol Makurat | Zawsze Pomorze)

Ale czy ta specustawa i znacjonalizowanie tego miejsca przez PiS kilka lat temu nie było wizerunkowym ciosem dla Gdańska? Nie czuła pani wtedy złości, bezsilności?

Czułam bezsilność uczestnicząc w procesie legislacyjnym specustawy. Gołym okiem było widać, że to projekt przygotowano wyłącznie po to, aby tylko jedna strona sceny politycznej miała wpływ na scenariusz uroczystości na Westerplatte. Widziałam, jak niechlujne opracowano projekt specustawy, dowodziły tego późniejsze wyroki sądów administracyjnych.

Nie chciałabym już do tego wracać, bo nie odbieram tego sporu jako wizerunkowej porażki miasta, czy jako straty. Bo my nie utraciliśmy Westerplatte...

Tylko?

Dzisiaj znowu toczymy dyskusję o wychowaniu patriotycznym dzieci i młodzieży w szkołach. Sądzę, że w Gdańsku postrzegamy patriotyzm szerzej, niż robi to PiS. Dlaczego łączymy obchody wybuchu II wojny światowej z 31 sierpnia, czyli rocznicą podpisania Porozumienia Gdańskiego po wielkim strajku w Stoczni Gdańskiej im. Lenina. Ten fakt czyni z Gdańska miasto szczególne. To tu 1 września rozpoczęła się wojna, która okrutnie wpłynęła na losy całego świata. Tu jednak rozpoczęła się również rewolucja Solidarności, która doprowadziła do upadku systemu komunistycznego nie tylko w Polsce, ale i w całej Europie Środkowo-Wschodniej. Zawsze staraliśmy się widzieć razem te dwie rocznice, zarówno sierpniową, jak i wrześniową. Dla nas patriotyzm to nie tylko stanie pod biało-czerwoną flagą i rozważanie przeszłości. To także patrzenie w przyszłość, rozpoznawanie wyrazów patriotyzmu mających wpływ na zwyczajne codzienne, lepsze życie obywateli.

CZYTAJ TAKŻE: W niedzielę na Westerplatte będzie można dojechać darmowymi autobusami

Nie uciekniemy jednak od tego, że PiS chciał kontrolować przekaz historyczny. Najpierw był „skok" na Muzeum II Wojny Światowej, a potem na Westerplatte. Pamiętam też spór o apel smoleński, który miał być 1 września pod pomnikiem odczytany, choć nie miał nic wspólnego z wybuchem II wojny światowej.

Pamiętam też bardzo haniebne odsunięcie harcerza od odczytania Apelu Poległych w momencie, kiedy podchodził do mównicy. Pamiętamy te i inne gesty. Dlatego nie ukrywam, że z wielką radością przyjęliśmy decyzję o wspólnym organizowaniu z Ministerstwem Obrony Narodowej tegorocznych obchodów rocznicy wybuchu wojny. Uroczystości przygotowywane są obecnie na zasadach partnerskich. Westerplatte to miejsce narodowej pamięci – powinno Polaków łączyć, a nie dzielić i nigdy nie może być łupem propagandowym jednej partii.

Przypomnę, że efektem specustawy było odszkodowanie za Westerplatte dla Gdańska. Miasto za znacjonalizowanie przez skarb państwa tego terenu, miejsca pamięci, otrzymało na początku czerwca odszkodowanie.

Prawie 14 milionów złotych...

Administracja za czasów poprzedniego rządu i ówczesnego wojewody pomorskiego, będąc z nami w sporze, wstrzymywała wypłatę rekompensaty. Postępowała tym samym niezgodnie z prawem. Samo Westerplatte dzisiaj jest we władaniu Muzeum II Wojny Światowej. Kontynuowane są tam prace archeologiczne, trwa przygotowywanie wystawy.

Na co zostaną wydane pieniądze z odszkodowania?

Pieniądze zostaną wydane na pielęgnowanie pamięci o wrześniu 1939 roku oraz ofiarach, także cywilnych, II wojny światowej. Jednym z pomysłów jest stworzenie nowej, obszerniejszej wystawy w Muzeum Poczty Polskiej, której projekt przygotowało Muzeum Gdańska. Wykorzystane mają zostać również piwnice. Zabiegamy oczywiście jeszcze o dofinansowanie zewnętrzne i mamy nadzieję, że uda się je zdobyć. Muzeum Poczty Polskiej i plac Obrońców Poczty Polskiej były w ostatnich latach bardzo ważnymi miejscem obchodów rocznicy 1 września. Istotne jest to, aby pokazywać tam bohaterstwo osób cywilnych, bo pocztowcy byli przecież cywilami. Punktem łączącym wszystkie te opowieści jest Cmentarz Ofiar Terroru Hitlerowskiego na Zaspie, gdzie między innymi pochowano rozstrzelanych pocztowców oraz Erwinkę Barzychowską, jedną z pierwszych dziecięcych ofiar II wojny światowej, ten cmentarz również wymaga szczególnej uwagi.

(fot. Karol Makurat | Zawsze Pomorze)

A jeśli zapytam, czym dla pani jest Westerplatte? To co by pani odpowiedziała?

Każdy, kto urodził się w Gdańsku ma swoje miejsca szczególne. Dla mnie Westerplatte jest jednym z najbardziej wymownych symboli walki o polskość. O polskość Gdańska także, ale nie tylko. Kiedy jeszcze jako rodzina nie mieliśmy tutaj swoich rodzinnych grobów, przez kilka lat jeździłam jako dziewczynka 1 listopada z rodzicami pod pomnik, żeby zapalić znicz i pochylić głowę. To nie jest dla mnie ważne miejsce tylko z tego powodu, że dzisiaj jestem prezydentem miasta, ale to ważny element mojej tożsamości jako gdańszczanki, Polki i Europejki. Nie ukrywam, że już wtedy, kiedy pracowałam jako wolontariuszka przy organizacji rocznic wybuchu wojny i potem w 2009 roku, jako pracowniczka Europejskiego Centrum Solidarności współuczestnicząc w przygotowaniach do okrągłej 70. rocznicy wybuchu wojny, uważałam, że Westerplatte to miejsce, w którym my Polacy mamy pełne prawo wołać do całego świata – nigdy więcej wojny. To pole bitwy powinno być nie tylko przestrogą, ale i miejscem nawoływania do pokoju.

PRZECZYTAJ TAKŻE: Prawie 14 milionów złotych odszkodowania dla Gdańska za Westerplatte

Czy w pani rodzinie są pielęgnowane, przekazywane wspomnienia wojenne?

Moi dziadkowie nie żyją już od wielu lat. Zmarli, kiedy byłam młodą osobą. Pewne opowieści jednak zostały z nami i krążą w rodzinie. Mój dziadek, ojciec mamy, był żołnierzem korpusu ochrony pogranicza. Służył na wschodnich terenach, na które potem „wkroczyła" Armia Radziecka, jak się mówiło w czasach PRL, choć to była tak samo napaść na Polskę, jak niemiecka. Mój dziadek musiał więc uciekać, żeby przeżyć schował się pod stosem ciał zabitych kolegów. Potem przez całą wojnę tułał się i uciekał. Losy wojenne mojej rodziny nie różnią się od losów wielu polskich rodzin.

Moja rodzina, zarówno od strony mamy jak i taty, przyjechała do Gdańska w 1945 roku i tu się osiedliła. Podnosiła Gdańsk z ruin wojennych, budując miasto dla kolejnych pokoleń. Jest mi bliski ten etos pamięci, w którym jest miejsce nie tylko na przelewanie bohaterskie krwi, ale też na tworzenie czegoś od nowa.

A pamiątki rodzinne z czasów wojny?

Z tym jest, niestety, gorzej. Tułaczka wojenna spowodowała, że wszystko co mieliśmy, zaginęło po drodze albo uległo zniszczeniu. Została tylko pamięć...


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz
Komentarze
Reklama
ReklamaCzec Księgarnia Kaszubsko-Pomorska
Reklama