Dzisiaj, po 80 latach od zakończenia II wojny światowej, Polska i świat podniosły się po tamtych wydarzeniach?
Z pewnością większość państw i narodów biorących udział w II wojnie światowej, podniosła się po tej tragedii. Jednocześnie demony przeszłości nie zniknęły. To nie jest tak, że można raz na zawsze wyjść z tego rodzaju przeżycia. No i co to znaczy „podnieść się”, a co oznacza „tkwić w wojennej traumie”? Z pewnością Europa podniosła się ekonomicznie. II wojna światowa była straszliwym doświadczeniem gospodarczym. W wielu miejscach zapanował głód, na skutek którego ludzie umierali. Zapaść w rolnictwie, zapaść przemysłowa, zapaść społeczna – to skutki wojny. Od początku lat 50. świat Zachodu wszedł na ścieżkę błyskawicznego rozwoju. My – Europa Środkowa – czekaliśmy na boom gospodarczy do lat 90., do rozpadu sowieckiego bloku.
Inny rodzaj podniesienia się z II wojny światowej to zmiany polityczne. II wojna położyła się długim cieniem na cały świat. Komunistyczny totalitaryzm zapanował nad połową kontynentu europejskiego. W cieniu tym żyliśmy do rozpadu Związku Radzieckiego. Dopiero wówczas Europa Środkowa weszła do obozu wolnego świata, a w naszej części świata polityczne konsekwencje wojny zostały ostatecznie przekreślone.
Natomiast pamięć o stratach, pamięć o zbrodniczym charakterze II wojny trwa i, mam nadzieję, trwać będzie. Takie nazwy jak Katyń, Auschwitz pozostają trwałym elementem tożsamości historycznej Polaków, Europejczyków, i wielu ludzi na całym świecie. II wojna światowa pozostaje podstawowym punktem odniesienia w momencie, w którym próbujemy opisać zło wojny. II wojna światowa jest też swego rodzaju wojną absolutną.
I jeżeli sobie wyobrażamy naprawdę straszną wojnę, to nie odnosimy się do wojen napoleońskich czy zmagań średniowiecznych rycerzy. Odwołujmy się do II wojny światowej, która miała charakter wojny totalnej, co oznacza, że niezależnie kto: czy to był robotnik w fabryce, czy to był rolnik, czy to był żołnierz na froncie, kobieta, młody człowiek, osoby wiekowe – wszyscy bez wyjątku byli w nią zaangażowani jako „trybiki wojny”. Wojna ta nie pozwala na luksus stania z boku, na zdystansowanie się czy obojętność. Z tego powodu wryła się głęboko w pamięć społeczną i na długo pozostanie wśród nas.
Ale jednak te wszystkie zaangażowane osoby i świadkowie, ci, którzy tego doświadczyli, odchodzą. I czy to powoduje, że społeczeństwa trochę zapomniały o cenie wojen? Trwa wojna w Ukrainie i konflikty na Bliskim Wschodzie…
Pytanie jest jednoznaczne, ale odpowiedź nie może być zerojedynkowa. Tak, odejście uczestników wojny, to, że niemal nie możemy osobiście spotkać się i porozmawiać z ludźmi, którzy jej świadomie doświadczyli, ma daleko idące konsekwencje. Ktoś, kto w 1945 roku miał 20 lat, dzisiaj miałby lat 100. Biologia ma swoje prawa, tamto pokolenie odchodzi. Brak uczestników i świadków wpływa na nasze myślenie o wojnie. Ponieważ mieliśmy to szczęście, że po roku 1945 żyliśmy w relatywnie spokojnej części globu, przez trzy pokolenia nie doświadczyliśmy wojen. W efekcie wojna stała się mniej straszna, bardziej niewyobrażalna. Śmierć, choroby, głód, praca przymusowa przestały być naszym osobistym doświadczeniem.
Tracimy zbiorową odporność na prowojenną propagandę. Zaczynamy wierzyć decydentom, politykom obiecującym nam lepszy świat. Lepszy świat, do którego mają prowadzić jakoby proste drogi. Budują wyobrażenia jakoby wystarczyło jakąś „niebezpieczną” grupę usunąć, zniszczyć lub zwyciężyć, aby osiągnąć upragniony lepszy świat. Radykalnie upraszczając obraz świata ,wprowadzają nas w korkociąg konfliktów.
Autorytarni populiści starają się zdobyć władzę przez wykorzystywanie figury wroga. A kiedy już władzę zdobędą, aby podtrzymać swoją pozycję, muszą bezustannie szukać nowych wrogów, by utrzymywać poparcie społeczne przez wskazywanie kolejnych przeciwników. Jeżeli tego typu przywódcy wejdą w wojnę, to bardzo trudno im z niej się wycofać. Mówią współobywatelom „występujemy w waszej obronie, bo my zawsze prowadzimy wojny obronne”, i stają się zakładnikami kolejnych konfliktów. Tego rodzaju politycy zdobywają coraz większe wpływy w świecie.
Jednym z podstawowych narzędzi populistów jest nacjonalizm. Kreuje on wrogów – „obcych”, „innych”, „zdrajców” i wyostrza konflikty. Perspektywa wojny jest dziś bardziej akceptowalna niż 50, 60 czy 70 lat temu, kiedy wśród nas było wielu ludzi świadomych tego czym jest wojna. Dziś nacjonaliści i populiści mają łatwiej.
To oznacza, że jesteśmy skazani na powrót wojen i że te wysiłki muzeum, aby podtrzymać pamięć, są skazane na niepowodzenie?
Nie istnieje coś takiego jak konieczność historyczna.
Ale o tym mówi tekst piosenki „House of the rising sun” w końcowym filmie wystawy głównej…
Ona opowiada o człowieku, który nie potrafi się wyrwać ze szponów swoich słabości i nałogów. Tak, to jest problem. Co nie znaczy, że wyrwanie się jest niemożliwe. Na pewno znaleźlibyśmy mnóstwo utworów optymistycznych, mówiących o tym, że człowiek panuje nad swoim życiem.
Nasze muzeum jest ostrzeżeniem, skonstruowanym po to, aby pokazywać ludziom, do czego może doprowadzić populizm, nacjonalizm, nienawiść, odwracanie się od dialogu i pokojowego współżycia. Ale ostrzegamy nie po to, aby mówić, iż nie ma alternatywy, że wojny muszą wrócić i będą, tylko po to, by ludzie, którzy nas odwiedzają zastanowili się, czy na pewno nasi przywódcy robią wszystko, aby pokój zachować.
Czy takie będzie przesłanie na tę rocznicę? W jaki sposób chcemy ją upamiętnić?
Przesłanie jest w sumie dość oczywiste: wojna jest złem. Wszyscy którzy zobaczyli wystawę, szczególnie jej ostatnią część wiedzą, że nie proponujemy naiwnego pacyfizmu. My mówimy, że wolność, demokracja, swoboda wypowiedzi są wartościami, których należy bronić. I choć wojna jest złem, to niekiedy musimy sięgać po broń w ich obronie.
Krótko mówiąc, nikt, kto jest w naszym muzeum, kto obejrzy wystawę główną, nie powie, że wyjściem dla Ukrainy jest poddanie się. Nikt, kto zobaczy nasze muzeum, nie powie, że Palestyńczycy z Gazy i Zachodniego Brzegu Jordanu powinni wziąć swoje tobołki, walizki w ręce i bez oporu opuścić swoje ziemie. Nie, takich konkluzji na pewno miał nie będzie. Nie zmienia to podstawowego przesłania MIIWŚ, głoszącego, że wojna jako taka jest złem.
Taka jest narracja wystawy głównej MIIWŚ. A co z powstającym właśnie Muzeum Westerplatte? Czy ono też będzie antywojenne w swoim przesłaniu?
Każdy kto odwiedził Westerplatte, musiał zobaczyć umieszczone naprzeciwko pomnika „Nigdy więcej wojny”. To hasło jest, rzecz jasna, częścią naszego myślenia o półwyspie, jest niejako w trzewiach Polski. Jednocześnie nikt nie powie, że obrońcy Westerplatte uważali, że walka nie ma sensu. Westerplatte jest miejscem, gdzie rozegrało się pierwsze starcie II wojny światowej. Oznacza to, że choć to nie jest muzeum prowojenne, choć naszym przesłaniem jest podkreślenia zła wojny, to opowiadamy o męstwie i patriotyzmie dzielnie walczących i mądrze dowodzonych polskich żołnierzy.
Na Westerplatte powstaje stopniowo wystawa na wolnym powietrzu oraz obiekty pozwalające na prezentowanie eksponatów. Otwieramy wystawę w starej elektrowni. Ekspozycja poświęcona jest historii półwyspu i bitwie, w której oddział żołnierzy walczył z niewyobrażalnie silniejszym przeciwnikiem. Wrogiem, który chciał im odebrać to, co bezcenne – wolność. Jest to więc opowieść militarna prowadzona głównie z perspektywy szeregowca.
W takim razie pan Profesor zaprosi na Westerplatte i do Muzeum II Wojny Światowej na upamiętnienie zakończenia II wojny światowej?
Jak zwykle zapraszamy naszych zwiedzających na wystawę główną, ale w maju proponujemy też kilka specjalnych wydarzeń, między innymi wystawę opowiadającą o zwierzętach w czasie wojny. Zorganizujemy też, jak sądzę, interesującą dyskusję poświęconą temu, czym właściwie II wojna się zakończyła? Jak można na ten koniec II wojny światowej z różnych perspektyw spojrzeć. Będziemy mieli gościa specjalnego, profesora Normana Daviesa, który zaproponuje swoje odczytanie tych dat – 8 i 9 maja. Kiedy wojna się zakończyła? Właściwie z kim? Kiedy Niemcy podpisali kapitulację?
No i, rzecz jasna, zapraszamy do nowych miejsc na Westerplatte, które mamy zaszczyt udostępnić zwiedzającym. Zapraszamy mieszkańców Gdańska, Trójmiasta, Pomorza, całej Polski i nie tylko.
Antywojenny manifest
Rok 2025 i 2024 rok to czas okrągłych rocznic. W minionym roku obchodziliśmy 85. rocznicę rozpoczęcia II wojny światowej i 80. rocznicę powstania warszawskiego. W tym roku, w maju, uczcimy 80. rocznicę zakończenia II wojny światowej. Odchodzą ostatni świadkowie tamtych wydarzeń. To moment na refleksję nad tym, co wojna pozostawiła po sobie, jakie miała konsekwencje dla przyszłych pokoleń i czy społeczeństwa podniosły się po tej tragedii.
Pamięć, ale nie bezkrytyczna, jest jednym z celów Muzeum II Wojny Światowej, ukazującego II wojnę światową nie jako przygodę, lecz tragedię. Na tle innych instytucji kultury zajmujących się tematyką II wojny światowej, skupionych na sprawach militarnych, MIIWŚ wyróżnia się ukazywaniem tego wielkiego konfliktu z perspektywy cywili. Wystawa główna, przedstawiająca wszystkie okropieństwa wojny, jest swego rodzaju antywojennym manifestem.
























Napisz komentarz
Komentarze