Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama

Mirosław Chyła, burmistrz Pelplina: Dzisiaj widzę odgórne demolowanie osiągnięć reformy samorządowej

Z Mirosławem Chyłą, burmistrzem Pelplina rozmawiamy o coraz trudniejszej sytuacji samorządu.
Mirosław Chyła
Mirosław Chyła, burmistrz miasta i gminy Pelplin (fot. UMiG Pelplin)

Gmina Pelplin niemal do połowy tej kadencji nie miała szczęścia, jeśli chodzi o pozyskiwanie środków z programów rządowych...

To prawda, z pierwszej tarczy covidowej, którą zostało objętych wiele samorządów, samorząd pelpliński jako jedyny z powiatu tczewskiego nie otrzymał żadnego wsparcia. I pomimo tego, że nasze projekty były bardzo podobne, a nawet tożsame z tymi, które składały inne samorządy, to nasz i tak nie otrzymał wówczas wsparcia.

A jak wyglądała sytuacja w tym zakresie przy kolejnych rządowych programach pomocowych?

Później sytuacja się troszeczkę polepszyła, bo z drugiego rozdania otrzymaliśmy dofinansowanie na inwestycję, którą teraz właśnie kończymy. Było to 500 tys. zł na parking przy Zespole Szkół nr 1 w Pelplinie, i 200 tys. zł na budowę kanalizacji w miejscowości Wola. Muszę jednak przyznać, że sam projekt i wniosek był na kwotę o wiele większą. Środki z tarczy wystarczyły jedynie na wykonanie dokumentacji.

Czy to znaczy, że gmina praktycznie pozostawiona została sama sobie? Czy może pelpliński samorząd mógł liczyć na inne wsparcie?

Jako włodarz miasta i gminy starałem się aplikować o wszystkie dostępne środki, nie tylko do strony rządowej, ale i do marszałka województwa pomorskiego. I właśnie od marszałka otrzymaliśmy kilka dofinansowań. W późniejszym czasie również otrzymaliśmy dofinansowanie ze strony rządowej.

Dzisiaj wygląda to już znacznie lepiej. Mam tylko nadzieję, że poziom dofinansowania i skuteczność aplikowania będą na takim poziomie, jak w ostatnim roku i na początku tego roku. Ale zobaczymy, jak to będzie wyglądać. Teraz składamy wnioski do tak zwanego Polskiego Ładu. Zobaczymy, jakie będzie wsparcie. W ostatnim rozdaniu otrzymaliśmy duże dofinansowanie, jedno z najwyższych w województwie pomorskim, ale za to z jeszcze wcześniejszego nie otrzymaliśmy nic. Różnie to bywa.

Jak był specjalny program dla miejscowości popegeerowskich, to wówczas dostaliśmy jako jedyny samorząd z powiatu tczewskiego wsparcie na budowę kanalizacji pomiędzy miejscowościami Janiszewko a Janiszewo.

Co roku każdy samorząd planuje inwestycje do realizacji. Czy bez wsparcia z zewnątrz byłoby możliwe wykonanie tych zamierzeń?

Oczywiście, nie byłoby to możliwe. W tegorocznym budżecie mamy na inwestycje przewidzianą kwotę 24 mln zł, z czego 17 mln zł to środki zewnętrzne, pozyskane przez gminę. Myślę, że to jest sygnał, który docierał z większości samorządów, że te kwoty dofinansowania na inwestycje nijak się mają do kwot, jakie tracimy w postaci naszych dochodów z podatków. Te sumy, które wpływały dotychczas do samorządu z podatków, były wykorzystywane na tzw. wydatki bieżące.

Dzisiaj jest taka sytuacja, że samorządy dostają dofinansowania na inwestycje, a nie mają na bieżące funkcjonowanie gminy.

I tutaj taki dualizm – są środki na inwestycje, a nie ma, porównując do terminologii rodzinnej, takiego wkładu do garnka. Zadań wciąż przybywa. Oświata jest tym zadaniem, które najbardziej obciąża każdą gminę, a subwencja oświatowa, na przykładzie gminy Pelplin, rok do roku została pomniejszona o 1 mln zł, gdzie wiemy, że inflacja i wzrost cen nośników energii są drastyczne. Te koszty funkcjonowania oświaty rosną, a nie maleją.

Mógłby Pan przybliżyć Czytelnikom, jakiego rzędu kwotę gmina utraciła w wyniku zmian podatkowych wprowadzonych przez rząd?

Prowadziłem taką analizę od roku 2018, kiedy gmina utraciła 3 mln zł dochodu. Zmiany wprowadzane przez rząd skutkują systematycznym zmniejszaniem dochodów własnych gmin. Dotyczy to głównie zmian w podatku od nieruchomości, w opłatach za użytkowanie wieczyste oraz w podatku PIT.

Na dziś to około 6 mln zł utraconych przez gminę dochodów rocznie, w stosunku do roku 2018. Nasze obecne dochody powinny być o 6 mln zł wyższe niż są one w rzeczywistości.

Wspomniał Pan, że w oświacie będą najwyższe niedoszacowania. Do tej pory gmina też dokładała pieniądze z własnego budżetu. Jakiego rzędu były te gminne dofinansowania?

Subwencja, jaką dostajemy na funkcjonowanie oświaty, pokrywa zaledwie około 50 procent potrzeb. Ta sytuacja ulega stałemu pogarszaniu, a wiemy już, że czeka nas, a właściwie to już się z taką sytuacją mierzymy, drastyczny wzrost cen energii i paliw. Niestety, tarcza osłonowa – gwarantowane ceny gazu – w przypadku gminy niewiele daje, bo nasze szkoły nie kupują gazu, tylko ciepło, a ciepło nie zostało objęte działaniem osłonowym.

To, co wpłacają podatnicy, jest w wyniku Polskiego Ładu coraz skromniejsze. Według zapewnień rządu, więcej pieniędzy zostaje w kieszeni podatnika, ale z sygnałów od mieszkańców wiem, że wcale więcej w tej kieszeni nie zostaje przez wyższe ceny za nośniki energii, czy inflację.

Zresztą, nie tylko oświata spędza nam sen z powiek. Podobne problemy z finansowaniem dotyczą też choćby ośrodka kultury, czy sportu. I tam już wpływają faktury na znacznie wyższe kwoty, w wysokości nawet kilkuset procent dotychczasowych opłat. Trzeba będzie mocno korygować budżety tych jednostek. Ta sama sytuacja dotyczy też budynku urzędu.

Bycie burmistrzem to nie tylko firmowanie gminy na zewnątrz, ale i wsłuchiwanie się w opinie mieszkańców, przedsiębiorców działających na terenie gminy. Z jakimi bolączkami zgłaszają się do Pana właściciele firm?

Taką najważniejszą sprawą, która utrudnia prowadzenie firmy, jest, zdaniem przedsiębiorców, brak stabilizacji, jeżeli chodzi o prawo podatkowe i przepisy, które zmieniają się bardzo często. Szumnie nazwany program – Polski Ład – spowodował, że chyba nie ma przedsiębiorcy, który nie narzekałby na wprowadzone rozwiązania podatkowe. Nikt nie potrafi zapanować nad nimi, nikt nie ma pewności, że sposób naliczania nagród, premii dla pracowników jest prawidłowy. Co więcej, takich informacji nie jest w stanie udzielić nawet urząd skarbowy. Także to jest na dziś największy problem.

Drugą sprawą jest wprost galopujący wzrost cen energii, gazu i paliw, co zadziwiające, nie mający żadnego schematu. Są przedsiębiorcy, którzy płacą o kilkaset procent więcej, są i tacy, którzy płacą o kilkadziesiąt procent więcej, także nie wiadomo, od czego to zależy. Co więcej, taki mały przedsiębiorca nie jest w stanie wynająć doradcy energetycznego, który mógłby wynegocjować lepsze ceny. Na to stać tylko większe firmy. Ten „szary Kowalski” nie ma możliwości, aby z takiego rozwiązania korzystać.

Czy, Pana zdaniem, Polski Ład może zaowocować zmniejszeniem liczby działających firm?

Mam nadzieję, że nie, chociaż ta obawa jest realna. Ja, co do Polskiego Ładu, to myślę, że sama idea nie jest zła, tylko wykonanie jest fatalne. Dobrze, że więcej środków zostaje u mieszkańców, ale musi to być klarowne, to nie może się odbywać kosztem innych przedsiębiorców, czy też mieszkańców, którzy wypracowują ten dochód i jest on oddawany tym, którzy są słabiej uposażeni. Mnie to przypomina działanie Janosika, który zabierał bogatym i rozdawał biednym. A nie o to chyba chodzi. Nie można karać tych, którzy są przedsiębiorczy, pracują, mają wyższe ambicje, aspiracje.

Mam takie wrażenie, że dziś nie wypracowujemy większych zysków, jakichś profitów jako gospodarka narodowa, tylko dzielimy się tym, co jest, w inny sposób. Teraz, kiedy gospodarkę dotknęła pandemia, wzrost cen nośników energii, paliw ma lekką „zadyszkę”, to nie jest czas na takie rozwiązania. Na dodatek widzimy, do czego przyznaje się nawet sam rząd, że nie zostały one przygotowane w sposób prawidłowy.

Żeby jednak tak mocno nie wiało pesymizmem, muszę powiedzieć, że jest nadzieja, bo na początku naszego świata był chaos, i z tego chaosu wyłoniło się coś dobrego. Samorządy trwają. Zmieniają się osoby, władze, które decydują o przyznawaniu pomocy, dotacji dla samorządów, a my nadal musimy dbać o mieszkańców, nie obrażając się na żadną władzę, żadne instytucje, bo mieszkańcy chcą od nas skuteczności, efektywności. Raz będzie trudniej, raz lepiej, ale na pewno będziemy z każdej możliwości korzystać, aby środki dla gminy pozyskiwać. Każdą złotówkę, którą mamy w budżecie, będziemy trzy razy oglądać, zanim ją wydamy, bo czasy są naprawdę ciężkie. Może to nauczy nas jeszcze większej gospodarności. Tej cechy nigdy za dużo.

Obecna sytuacja, niestety, rujnuje dorobek samorządów ostatnich 30 lat, bo reforma samorządowa była najbardziej udaną reformą, która w ostatnim czasie się dokonywała. A dzisiaj widzę, że jest takie trochę odgórne demolowanie jej osiągnięć. Oby te samorządy przetrwały, bo jest to najlepszy sposób zarządzania Polską.

Jakoś nie ma większych zastrzeżeń co do środków dysponowanych przez marszałka. Konkursy, jakie są ogłaszane, mają jasno sprecyzowane zasady, kryteria. Niestety, jeżeli chodzi o pomoc udzielaną przez nasz rząd, to te programy, które są realizowane, nie do końca są tak samo transparentne. A warto pamiętać, że wszystkie środki pochodzą od mieszkańców, od naszych podatników. To nie są pieniądze, które wypracowują marszałek, rząd, czy samorząd lokalny.

Dziękuję za rozmowę!


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz
Komentarze
Reklama
Reklama