Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama Radi Gdańsk 80 lat Tuse
Reklama

Robert Piaskowski: Demokracji uczymy się przez kulturę

Czy demokracja znalazła się w kryzysie? – Demokracja, żeby trwać, musi dawać ludziom poczucie bycia częścią większej wspólnoty, w której ich głos naprawdę się liczy. I tu ogromną rolę odgrywa kultura – uważa Robert Piaskowski, dyrektor Narodowego Centrum Kultury. W Gdańsku 3 czerwca rozpoczyna się się XI Międzynarodowe Forum „Europa z widokiem na przyszłość" połączone z debatą nad wyzwaniami współczesnej Europy.
Robiert Piaskowski: Demokracji uczymy się przez doświadczenie współodpowiedzialności
Robert Piaskowski, dyrektor Narodowego Centrum Kultury

Autor: Grzegorz Karkoszka | Narodowe Centrum Kultury

Czy demokracja znalazła się w kryzysie?
Obserwujemy głęboki kryzys zaufania do samej idei demokracji. Liczba ludzi żyjących w  krajach demokratycznych wróciła do poziomu z początku lat 90! Obecnie tylko 28 proc. ludzi na świecie żyje w państwach uznawanych za liberalne demokracje. W 2004 roku było to ponad 50 procent.

CZYTAJ TEŻ: Demokracja dla populistów to święta instytucja. Tylko że wydaje im się, iż po wyborach można robić, co się chce

Zagrożenie dotyka także Polskę?
Niestety, w Polsce trend związany z kryzysem zaufania do idei demokracji też jest widoczny. Choć 72 proc. Polaków nadal uznaje demokrację za najlepszy system, tylko 46 proc. jest zadowolonych z jej działania. To rozczarowanie często prowadzi do otwartości na narracje autorytarne. Szczególnie, gdy demokracja nie potrafi skutecznie reagować na pogłębiające się nierówności, kryzys mieszkaniowy czy brak równego dostępu do usług publicznych. Demokracja, żeby trwać, musi dawać ludziom poczucie bycia częścią większej wspólnoty, w której ich głos naprawdę się liczy. I tu ogromną rolę odgrywa kultura – szeroko rozumiana przestrzeń, w której możemy razem pytać: kim jesteśmy i kim chcemy się stać jako społeczeństwo. Kultura to nie wyłącznie rozrywka (a ciągle tak przede wszystkim jest odbierana), ale miejsce zadawania trudnych pytań. I jeśli demokracja ma przetrwać, to właśnie tam musi szukać odnowy. Demokracja nie jest dana raz na zawsze. Musi być codziennie broniona – nie tylko przez polityków, ale przez każdego z nas.

Obawiam się, że w polityce kultura przegrywa z wyrazistością, a w dyskursie politycznym język staje się coraz bardziej brutalny. Jak to się ma do wartości demokratycznych?
Język to nie tylko narzędzie opisu świata, to sposób jego kształtowania. Demokracja zaczyna się od języka, a kończy tam, gdzie ten język ulega zniszczeniu. Pozwalając, by w przestrzeni publicznej dominowały słowa wyrażające pogardę, rasizm, antysemityzm, nacjonalizm, godzimy się także na erozję fundamentów porządku demokratycznego. Ostatnie kampanie wyborcze w Polsce ujawniły skalę tego problemu. Do debaty publicznej przedostał się język sprzeczny z wartościami europejskimi i ONZ-owskimi traktatami, z Deklaracją Praw Człowieka i Obywatela. Taki język wyklucza, rani, a czasem prowadzi do przemocy. Przeciwdziałanie mowie nienawiści musi być systemowe i wielopoziomowe: potrzebujemy regulacji prawnych, jasno określających granice dyskursu publicznego oraz edukacji, która uczy, że język ma moc i że milczenie wobec nienawiści jest współuczestnictwem. Kluczowa rola przypada tu również kulturze. Literatura, teatr, film, sztuki wizualne uczą, że za każdym "Innym" stoi człowiek z historią, godnością, bólem i prawem do bycia wysłuchanym. Bo język demokracji to język godności, szacunku, niezgody na przemoc i wykluczenie. To język, który tworzy przestrzeń wspólnego życia, nie jego rozpad. I jeśli chcemy obronić demokrację, musimy zacząć od obrony języka.

Co jeszcze trzeba zrobić?
To ostatni dzwonek, by rozpocząć poważny dialog o stanie Europy. W roku 2025 obchodzimy 45. rocznicę powstania „Solidarności” – ruchu, który pokazał światu, że polityka może wyrastać z etosu wspólnoty, a nie tylko z interesu. W tym sensie polska prezydencja w Radzie UE jest czymś więcej niż serią dyplomatycznych spotkań – jest społecznym i kulturowym forum odnowy europejskiej idei. W Polsce doskonale wiemy, że prawdziwa demokracja rodzi się z ducha wspólnoty, godności i solidarności. Te wartości były sercem „Solidarności” - oddolnego, masowego, pokojowego ruchu społecznego, który pokazał światu, że demokracja nie musi być elitarna i technokratyczna. Może wypływać z doświadczenia pracy, nadziei i odpowiedzialności za innych. Potrzebujemy też konsekwentnego działania na wielu poziomach – od polityki unijnej po lokalne inicjatywy. Ważną rolę odgrywa edukacja jako praktyka codziennego życia. Uczymy się demokracji przez doświadczenie: współdecydowania, słuchania, współodpowiedzialności. Dlatego tak istotne jest wsparcie społeczeństwa obywatelskiego, ruchów lokalnych, organizacji pozarządowych, niosących demokrację tam, gdzie nie sięga polityka centralna. W centrum odbudowy musi też znaleźć się kultura. W bibliotekach, domach kultury, teatrach, galeriach toczy się codzienna praca nad budowaniem więzi społecznych. Uczymy się empatii, refleksji i szacunku – wartości, bez których demokracja staje się pusta.

Polskiej prezydencji w UE towarzyszy obawa o zagrożenie pokoju w Europie. Nie obawia się Pan, że w takiej sytuacji kultura schodzi na drugi plan?
W haśle polskiej prezydencji „Bezpieczeństwo, Europo!” nie chodzi wyłącznie o bezpieczeństwo militarne czy energetyczne. Bezpieczeństwo zaczyna się od relacji - najbliższych, sąsiedzkich, wspólnotowych. Od poczucia, że nie jesteśmy sami, że jesteśmy słuchani, jesteśmy ważni, a to, co robimy ma znaczenie. To bezpieczeństwo ontologiczne, o którym się mówi zbyt rzadko, a które decyduje o trwałości demokracji i pokoju. Dlatego prezydencja Polski – kraju, który przeszedł przez komunizm, transformację i kryzysy tożsamości – może stać się przestrzenią prawdziwego, nie tylko politycznego dialogu o przyszłości Europy. Mamy unikalne doświadczenie: umiemy łączyć patriotyzm z europejską integracją, pamięć historyczną z otwartością na przyszłość. Mamy też język, który może łączyć: język kultury, empatii, doświadczenia obywatelskiego. Zresztą hasła polskich programów kulturalnych to nie przypadek. „Culture Sparks Unity” to nie slogan – to diagnoza i zobowiązanie. To kultura wyzwala potencjał wspólnoty, język porozumienia i przestrzeń bezpiecznej różnicy. W Polsce motto „Kultura dla przyszłości. W centrum wspólnota” to mocny sygnał, że odbudowa Europy musi się rozpocząć od wspólnego doświadczenia sensu – nie tylko przez instytucje, ale przez spotkanie ludzi: ich opowieści, emocji, codzienności.

ZOBACZ TAKŻE: Tomasz Besta: Za eskalację przemocy politycznej odpowiadają między innymi liderzy

Europa z widokiem na przyszłość

Jaka będzie przyszłość Europy? Jaka jest kondycja demokracji? W Gdańsku rozpoczyna się międzynarodowa debata wpisana w Program kulturalny polskiej prezydencji. 3 i 4 czerwca w  Europejskim Centrum Solidarności (ECS) oraz Centrum św. Jana w Gdańsku odbywa się XI Międzynarodowe Forum „Europa z widokiem na przyszłość”. Parlament Słowa  zgromadzi kilkuset intelektualistów, artystów, działaczy i przedstawicieli społeczeństw europejskich, gotowych do wspólnego namysłu nad wyzwaniami współczesnej Europy. Wśród gości Forum znajdą się m.in. laureatka Nagrody Nobla Olga Tokarczuk, urodzony w Hongkongu amerykański obrońca praw człowieka Samuel Chu, wybitny ukraiński historyk i publicysta prof. Andrii Portnov oraz polski filozof kultury prof. Andrzej Leder.

Organizatorami wydarzenia są Narodowe Centrum Kultury i Europejskie Centrum Solidarności.

Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Komentarze

jak to pokazano w starym serialu: 04.06.2025 12:10
"Trudno zachować kulturę, jak się taką sztukę widzi".

kultura? 04.06.2025 12:09
Od zawsze rozwijała się dzięki mecenasom i sponsorom. Którzy płacą i wymagają. Więc "kultura" może i od czasu do czasu dostarcza przyjemności i wzruszeń, ale w relacjach społecznych i gospodarce obowiązują zupełnie inne kanały komunikacji. Co widać na każdym kroku, chociażby w przestrzennym chaosie fundowanym nam przez "kulturalne" zarządy miast na spółkę z gruntowymi spekulantami...

demokracji uczymy się przez kulturę? 04.06.2025 12:05
To słabo nam to idzie... Bo strona uzurpująca sobie prawa do nazywania się "elitą" i pełna pretensji do bycia kulturalną stosuje te hasła na zasadzie "listka figowego". Mniej więcej jak "teleobsługę klientów", które służą faktycznie do izolacji podmiotów gospodarczych od natrętnych klientów i odpowiedzialności. Własne mniemania i zasady "elita" uznaje za dominujące i bezdyskusyjne, zdobytą pozycję za nienaruszalną, zalega w "kokonie komfortu" zajmując się własnymi interesami oraz swoich mecenasów i sponsorów. Bo to oni płacą i zapewniają ten komfort a nie "natrętny dreptacz na pierwszej linii obsługi". "Elita" generuje przekaz, który dla większości społeczeństwa jest pustosłowiem na pokaz. Faktyczny język "dialogu" to nieroby, nieuki, przegrywy, mohery, katole, chamy, buraki... I długo by jeszcze cytować spotykane w przestrzeni publicznej "przekazy" pełne wykluczenia, segregacji, paternalizacji, podporządkowania, opresji czy wręcz jawnej agresji. To realia a nie odbicie w lustrze własnego mniemania i potakiwań otoczenia. Stąd tak dotkliwa porażka (nie pierwsza) w sytuacji, w której podobno "nie ma z kim przegrać", dlatego brak zaufania dla opinii dyskredytujących kandydata. Bo to zakłamanie, załganie "elit" jest widoczne na każdym kroku. Gangster jest gangster, nie ważne iloma językami się posługuje i jak drogi garnitur nosi. "Elity" nie mają zamiaru zajmować się sprawami społeczeństwa ale zalegają w swoich "polskich dworach" a folwark zostawiają dzierżawcom i karbowym z kijem w ręku. Co najwyżej uzurpując sobie prawo do zajęcia "loży szyderców". Nie potraficie inaczej? Oddajcie tytuły i nagrody, bo jesteście nikim, pianą płynąca na fali światowych przemian, pokornymi potakiwaczami możnych sponsorów. Nie będzie tu "naszej demokracji" do której tak tęskni Holland...

ReklamaZiaja włosy rosinna pielęgnacja
Reklama