Reklama E-prenumerata Zawsze Pomorze na rok z rabatem 30%
Reklama Przygody Remusa rycerz kaszubski
Reklama

Brońmy dramatu ludzi na pograniczu! Apel do parlamentarzystów

Dołączam się do apelu wystosowanego na Facebooku przez Alinę Geniusz-Siuchnińską do wszystkich pomorskich posłów i senatorów, by nie pozwolili opluwać Kaszubów, Kociewiaków, Pomorzan. „Nie pozwólmy, by ich historię ZNÓW, jak za komuny, czyniono zakładnikiem politycznych spinów!” – napisała.

Tym razem politycznie podkręcana jest dyskusja na temat gdańskiej wystawy pt. „Nasi chłopcy. Mieszkańcy Pomorza Gdańskiego w armii III Rzeszy”. Opowiada ona o zapomnianej pamięci indywidualnej rodzin pomorskich, kaszubskich, kociewskich, których to chłopcy zostali zmiażdżeni przez tryby II wojny światowej. I siłą zostali wcieleni do Wehrmachtu. Nie mieli wyboru. 

Słusznie Tomasz Piechowski przypomniał, że już rząd II RP na uchodźstwie uważał przymusowe wcielenia Polaków do Wehrmachtu za zbrodnię wojenną. Nie w sensie formalnym, ale postrzegał te osoby jako ofiary polityki germanizacyjnej i represji. I o nich mówimy, nie o tych, którzy kolaborowali. A celem wystawy nie jest ocenianie czy usprawiedliwianie, lecz wyjaśnianie i budowanie zrozumienia dla doświadczeń przemilczanych zarówno w przestrzeni publicznej, jak i domowej.

CZYTAJ TEŻ: „Nasi chłopcy”. Wielka awantura o nową wystawę w Muzeum Gdańska

Mamy na Pomorzu prawo do swojej historii, w całym jej skomplikowaniu. Szanowni politycy, zrozumcie, że wystawa to opowieść o dramacie ludzi na pograniczu! Nie dajmy się dalej skłócać, polaryzować i wykorzystać, tylko dlatego że jest to użyteczne politycznie dla jakiejś partii. Zapewne dałoby się inaczej nazwać tę wystawę, ale wątpię, by istotnie wpłynęło to na absurdalne oskarżenia, które pojawiły się w debacie publicznej.

Oby ta wystawa przyczyniła się do odwagi, by szerzej opowiedzieć o skomplikowanych losach pomorskich rodzin, zaplątanych w historię pogranicza. Pomorzanie, Wielkopolanie i Ślązacy mają prawo do pielęgnowania własnej pamięci historycznej, jako dopełnienie pamięci wspólnej innych obywateli Polski, którzy doświadczyli prześladowania ze strony reżimów totalitarnych. 

Dzisiaj potrzeba szczerej rozmowy, wiedzy i edukacji opartej na faktach historycznych. Dobrze, że powstały już takie książki, jak „Piekło na ziemi. Wòjnowé wspomnienia Kaszëbów” Eugeniusza Pryczkowskiego, w której prezentuje on losy kaszubskich żołnierzy siłą wcielanych do Wehrmachtu, a potem bohatersko walczących o wolność Polski, najczęściej pod dowództwem gen. Władysława Andersa lub gen. Stanisława Maczka. 

Albo takie filmy fabularne, jak „Kamerdyner” ukazujące powikłane losy trzech nacji zamieszkujących dawne polsko-niemieckie pogranicze na północnych Kaszubach, na którym linia granicy wytyczonej w Wersalu po I wojnie światowej podzieliła nie tylko ziemię, lecz także ludzi: Niemców, Kaszubów, Polaków, będąc przyczyną waśni, a często nienawiści. Z kolei w niezwykłym filmie „Jutro będzie padać” poznajemy losy Kaszubów, Polaków i Niemców żyjących obok siebie w latach 30. i 40. XX wieku. Historie bohaterów naznaczone są zmianami, jakie w ich relacjach wywołała wojna. W tym filmie pada to znamienne zdanie, że „Kaszubi są za mało polscy dla Polaków i za mało niemieccy dla Niemców. Tkwią w zawieszeniu. Pomiędzy”. 

Rozmawiajmy. Nie uciekajmy od rozmowy. Poszukajmy tych, którzy chcą rozmawiać, a nie jedynie powtarzać, a nawet wykrzykiwać pełne wrogości i nienawiści slogany w chóralnym tonie, pod batutą niektórych polityków. Niemal wszystko, co dzieje w Gdańsku i innych częściach Kaszub nabiera wyraźnego politycznego znaczenia. Czy rzeczywiście musi to być nasz nieunikniony los?

Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Komentarze

ReklamaPrzygody Remusa rycerz kaszubski
ReklamaNewsletter Zawsze Pomorze - zapisz się
Reklama