Reklama E-prenumerata Zawsze Pomorze na rok z rabatem 30%
Reklama Przygody Remusa rycerz kaszubski
Reklama

Historyk o „Naszych chłopcach". "Trzeba bronić prawa do mówienia swoim głosem o swojej historii"

Wystawa „Nasi Chłopcy. Mieszkańcy Pomorza Gdańskiego w armii III Rzeszy” w Muzeum Gdańska od samego początku wzbudza duże emocje. Do sytuacji odniósł się także Michał Kargul, historyk, wiceprezes Zarządu Głównego Zrzeszenia Kaszubsko – Pomorskiego, aktywny działacz na rzecz Kociewia.
Historyk o „Naszych chłopcach". "Trzeba bronić prawa do mówienia swoim głosem o swojej historii"
Wystawę „Nasi chłopcy” można oglądać w Ratuszu Głównego Miasta w Gdańsku do 10 maja 2026 roku

Autor: A. Grabowska | Muzeum Gdańska

Tczewski historyk broni wystawy "Nasi Chłopcy"

Fala oburzenia na prezentowaną wystawę wylała się od samego początku. Wystawę „Nasi Chłopcy. Mieszkańcy Pomorza Gdańskiego w armii III Rzeszy” w Muzeum Gdańska otwarto 11 lipca. Sposób przedstawienia tematu wzbudził skrajnie różne emocje. Głos w tej sprawie zabiera teraz tczewianin i m.in. wiceprezes Zarządu Głównego Zrzeszenia Kaszubsko – Pomorskiego, Michał Kargul.

- Jak ktoś ubolewa, czemu milczą politycy, czemu ludzie gdzieś tam z Polski nie przyjmują do wiadomości naszej pomorskiej perspektywy, dlaczego wylewa się taki hejt i skandaliczne opinie... Tu macie (częściową) odpowiedź - napisał na swoim profilu na Facebooku Michał Kargul.

CZYTAJ TEŻ: ZKP broni wystawy „Nasi Chłopcy”. „Pomorzanie w Wehrmachcie to ofiary wojny”

I dołączył twitterowy wpis profesora historii, Krzysztofa Kloca z Krakowa, specjalistę od dziejów II RP.

- Ze Ślązakami przerabiamy to już od lat. Pytanie: czy gdańska wystawa nie jest elementem „tworzenia” Kaszuba z odrębną, „trudną” i „skomplikowaną” historią, w kontrze do polskiej historii i drugowojennego doświadczenia? Inżynieria? - napisał Kloc. 

Jak podkreśla Kargul, profesora "trudno nie podejrzewać o elementarną wiedzę na temat tego jak wyglądała niemiecka okupacja na Pomorzu i jakie jej były konsekwencje".  Działacz kociewski co prawda nie posądza profesora o złą wolę, ale...

- Pan Profesor zadaje dziś publicznie pytanie, czy ta wystawa, to nie jest jakiś element separatystycznej inżynierii społecznej – pisze Michał Kargul. - Gorzej: czy takowymi nie są w ogóle kaszubskie głosy domagające się prawa do własnej pamięci, kultywowania własnej historii i uszanowania własnych tradycji. Bo są one (uwaga!): w kontrze do polskiej tradycji i doświadczenia.

To nie tylko sprawa Kaszubów

Podkreślił, jednak, że przymusowe wcielenia do niemieckiej armii, to nie tylko sprawa Kaszubów.

- I nim pojawią się głosy niektórych braci i sióstr Kaszubów, że i dobrze, że my mały kaszubski naród..., to proszę Was, wstrzymajcie te konie – zaapelował. - Ja jestem Polakiem, moi przodkowie, którzy w tym niemieckim wojsku służyli też byli Polakami. To nie jest doświadczenie tylko kaszubskie. Pomorzan nie-Kaszubów była pewnie nawet większość wśród tych wcielonych. Naprawdę dziś nie wnikajmy w te nasze spory, kto z Kaszubów czuł się i czuje Polakiem, bo chyba wszyscy się zgodzimy: zdecydowana większość wcielonych czuła się Polakami!

Właśnie takie podejście do historii sprawiło, że Michał Kargul nie może się zgodzić na taką retorykę. - No i ktoś z Krakowa, nam chce dzisiaj wykładać, co jest a co nie jest polską (bynajmniej nie narodową, ale i państwową) historią i doświadczeniem. A jak coś nie jest, to nie ma prawa do obecności w przestrzeni publicznej!” 

- Nawet on, wydawało by się człowiek kompetentny, okazał się bezbronny wobec tej agresywnej narracji, jaką wokół wystawy "Nasi Chłopcy" narzucili hejtujący ją komentatorzy. Uwierzył w tę opowieść. Że to za niemieckie pieniądze, że hołubi i uszlachetnia służbę w niemieckim wojsku. Że opowiada o ekscytacji i radości, a nie traumie i tragedii. Że jej obrońcy do kosmopolityczni, liberalni lewacy i germanofile. Plus grupa pożytecznych idiotów. Tak mocno uwierzył, że okazał się niezdolny do weryfikacji elementarnych faktów. Nie dość tego, jak pewnie pójdzie obejrzeć tę wystawę, to zobaczy na niej to co chce. Obejrzyjcie sobie materiał na Kanale Zero na jej temat. Bo to dokładnie takie zachowanie. Ludzie nie lubią przyznawać się do błędów. Zwłaszcza jak już się emocjonalnie zaangażowali i coś tam publicznie zadeklarowali.

"Trzeba bronić prawa do mówienia swoim głosem o swojej historii"

Kargul ze smutkiem stwierdza, że ludzie nie lubią przyznawać się do błędów. Zwłaszcza jak już się emocjonalnie zaangażowali i coś publicznie zadeklarowali. Zauważa, że takich głosów niestety jest dziesiątki, jak nie więcej. Głos zabierają naukowcy, dziennikarze, komentatorzy, czy politycy. I powody są różne.

- Niektórzy to robią z premedytacją – komentuje Michał Kargul. - Inni w owczym pędzie, może jacyś też z niewiedzy. Trudno jednak nie uznać, że ten hejt to jest właśnie inżynieria społeczna jaka się dzieje na naszych oczach. Jej cel jest prosty: zabrać paliwo, zmusić do milczenia każdego, kto wyłamywać się będzie z jednej, słusznej, gdzieś tam ustalonej narracji o historii Polski. A jednocześnie zdobyć mandat, by móc występować jako decydent, dekretujący co tą prawdziwą historią Polski jest a co nie. Ta prawda sama się nie obroni. Prawa do mówienia swoim głosem o swojej historii i wrażliwości, trzeba niestety dziś aktywnie bronić. I nie tylko w tym zakresie by móc to gdzieś tam wyartykułować, ale nade wszystko by móc z tym naszym pomorskim bagażem współuczestniczyć w ogólnopolskiej świadomości. 

ZOBACZ TAKŻE: Brońmy dramatu ludzi na pograniczu! Apel do parlamentarzystów

Jak podkreśla historyk, chodzi o to, aby "się nie dać zepchnąć do piwnicy, ciemnego rogu". - Do jakiejś klatki z napisem: Kaszubi-separatyści, Pomorzanie-Niemcy. Że możemy sobie takie wystawy pokazywać gdzieś w Kartuzach, czy Tczewie. Ale w Gdańsku? Warszawie? Wara!"

Przestrzega jednocześnie, aby nie dać się wciągnąć w jakąś „komfortową dla wielu, polityczną narrację, że to ideowy spór lewej i prawej strony".

- Że to jedna opcja hejtuje, a druga jest w porządku. Odnoszę nieodparte wrażenie, że doszliśmy do momentu, że politycy obu największych opcji politycznych stali się niewolnikami nieswoich narracji. To, że politycy obecnego obozu rządowego udają dziś, poza nielicznymi wyjątkami, że ich nie ma, to zauważyło już wielu. Ale dostrzeżcie też jakie wygibasy narracyjne robią lokalni politycy prawicy. Jak krytykują wystawę by jej nie krytykować. Jak podpiąć się pod ten spin, że Niemcy, zdrada, oburzenie, ale broń Boże nie podpaść swoim wyborcom, nie nastawić się na strzał, że ktoś wyciągnie własnego przodka. Jak oddają pole młodszym, głośniej krzyczącym i mającym poglądy daleko na prawo od starej, dobrej pomorskiej, religijnej konserwy

Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Komentarze

ReklamaPrzygody Remusa rycerz kaszubski
Reklama
Reklama