Arka przystępowała do meczu z Pogonią mocno zmotywowana. Zawodnicy Dawida Szwargi bardzo chcieli odnieść pierwsze zwycięstwo w lidze w tym sezonie. Na pewno w podbudowaniu morale pomogła bardzo ambitna postawa przy Łazienkowskiej przed tygodniem. Pogoń jednak to bardzo niewdzięczny przeciwnik - doświadczony i równie charakterny. Ale początku sezonu nie możemy zaliczyć do udanych. W Gdyni obie ekipy miały coś do udowodnienia.
CZYTAJ TEŻ: Arka Gdynia wytrzymała napór Legii w Warszawie
Pierwsza połowa, czyli kwintesencja ekstraklasy
Zaczęło się tak, jak można było się spodziewać. Arka od razu ruszyła na szczecinian, próbując jak najszybciej dać radość wypełnionemu po brzegi stadionowi. Jednak pierwsze minuty, zdominowane przez stałe fragmenty gry, nie przyniosły pożądanego efektu. Pogoń dobrze wybijała wszystkie piłki i czekała na swój moment, aby przejąć kontrolę nad spotkaniem. Mogła to zrobić już w 5. minucie, ale Koulouris minimalnie chybił.
W kolejnych minutach oglądaliśmy kwintesencję ekstraklasy, czyli dużo chęci, ale gorzej z pomysłem i wykonaniem. Arkowcy byli zdecydowanie bardziej zmotywowani. Próbowali prowadzić grę na połowie „Portowców”, jednak dobrze było tylko do wysokości pola karnego. Po stracie próbowali pressować, ale goście umiejętnie rozprowadzili piłkę. Pogoń natomiast ewidentnie jest bez formy. W Gdyni jej organizacja gry była koszmarna. Próbowali przede wszystkim szybkich ataków i liczyli na swojego strzelca wyborowego, czyli Koulourisa, jednak niewiele z tego wychodziło.
Pierwsza połowa przez większość czasu przypominała grę „ja do ciebie, ty do mnie”, niewiele się działo. Tylko sporadycznie któraś ze stron spróbowała uderzać. Jak Predenkiewicz z Arki czy Borges z Pogoni, ale to były pojedyncze sytuacje, które wynikały przede wszystkim z opieszałości linii defensywnych obu zespołów. Najbliżej szczęścia był w 31. minucie Koulouris, ale ponownie nieznacznie się pomylił. Ale to też głównie dzięki temu, że chwilę wcześniej Juwara zezłomował dwóch obrońców Arki i bardzo dobrze dograł na głowę Greka.
W końcu nadeszła 38. minuta. Krótko rozegrany rzut rożny, dośrodkowanie niewidocznego przez cały czas Grosickiego i wbiegający na dalszym słupku Loncar głową wpakował piłkę do siatki. Arka szczęśliwie wyrównała w pierwszej doliczonej minucie. Gol do szatni padł po całkiem niezłej akcji, ale z dużą dozą szczęścia. Kerk uderzył z czternastego metra bardzo średnio, ale piłka trafiła po drodze w Huję i wpadła obok bezradnego golkipera „Portowców”.
Bajeczna bramka Jakubczyka
Pierwszy kwadrans drugiej połowy oglądaliśmy dokładnie to samo, co widzieliśmy wcześniej. Więcej determinacji Arki i zagubiona Pogoń. Absurdalna wręcz była niedokładność z obu stron. Robert Kolendowicz, trener szczecinian, tylko uśmiechał się pod nosem, ponieważ wiedział, że jeśli ma z Gdyni wywieźć komplet punktów, jego zawodnicy znów będą musieli mieć trochę szczęścia. Arkowcy natomiast swoje dobre momenty zawdzięczali przede wszystkim Sebastianowi Kerkowi, który regulował tempo gry i miał pomysł na dobre podania.
Trener Szwarga próbował dać swojemu zespołowi nowej jakości wprowadzając na boisko świeżą trójkę ofensywną. Oliveira, Gaprindaszwili i Espiau mieli odmienić grę gdynian. Po początkowym impulsie jednak wiele na boisku się nie zmieniło. W 70. minucie na tablicy wciąż widniał wynik 1:1 i niewiele wskazywało na to, że coś ma się w tej materii zmienić. To było aż niesamowite, ponieważ miejsca ba boisku było tyle, że nic, tylko biec w stronę bramki przeciwnika.
ZOBACZ TAKŻE: Remis w Gdyni. Arka wypuściła prowadzenie w meczu z Radomiakiem
Wspomniane szczęście ponownie uśmiechnęło się do „Portowców” w 76. minucie. Po analizie VAR, Szymon Marciniak wskazał na wapno. Wcześniej Celestine ręką blokował strzał Pozo. Węglarz kontra Koulouris i… dalej 1:1. Słabo wykonana „jedenastka” przez Greka i Arka wciąż miała szansę na pierwsze trzy punkty w tym sezonie.
No i tak się stało. W 80. minucie do wybitej piłki nogę dołożył Kamil Jakubczyk i z pierwszej piłki zdobył bramkę kolejki. Zdjęta pajęczyna i szaleństwo na trybunach Stadionu Miejskiego przy Olimpijskiej. Bajeczny gol! Tym samym dobił i jednocześnie - swoim zachowaniem po strzale - rozwścieczył swój były klub.
Gdynianie musieli jednak wciąż pamiętać, że po drugiej stronie stoi zespół, który - nawet jeśli bez formy - to wciąż ma wiele jakości. Jeden błąd mógł zadecydować o stracie punktów. Arka do końca meczu głównie broniła wyniku. Nie chciała dać „Portowcom” szans na wyrównanie. W ten prosty, ale bardzo skuteczny sposób pierwsza wygrana żółto-niebieskich po powrocie na najwyższy szczebel stała się faktem.
Arka Gdynia - Pogoń Szczecin 2:1
Bramki: Kerk (45'+1'), Jakubczyk (80') - Loncar (38')
























Napisz komentarz
Komentarze