Reklama E-prenumerata Zawsze Pomorze na rok z rabatem 30%
Reklama Przygody Remusa rycerz kaszubski
Reklama

Lechia z Motorem na szóstkę. Szalony mecz w Gdańsku!

Lechia świętuje 80. urodziny, a John Carver świętował 800. mecz na ławce trenerskiej. Jednak - ponownie - bez zwycięstwa. W Gdańsku oglądaliśmy absolutnie szalony mecz. Sześć bramek, zmiany prowadzenia, liczyła się tylko ofensywa. Kapitalny poniedziałek z Ekstraklasą, ale po pokazie radosnego futbolu mamy dwóch rannych, którzy muszą podzielić się punktami.
Lechia z Motorem na szóstkę. Szalony mecz w Gdańsku!

Autor: Karol Makurat | Zawsze Pomorze

Lechia, wspierana z trybun przez prezydenta Karola Nawrockiego, wyszła na mecz z Motorem Lublin, aby wygrać po raz pierwszy w tym sezonie i zbliżyć się do zniwelowania pięciu ujemnych punktów, z którymi rozpoczynała rozgrywki. Lublinianie jednak nie są najwygodniejszym przeciwnikiem, a do tego mają patent na biało-zielonych. Było wiadomo, że gdańszczanie z przodu wyglądają dobrze, ale czy znowu nie stracą punktów przez szkolne błędy w obronie?

Rwana, ale szalona pierwsza połowa na remis

Lechia zaczęła kapitalnie. Już w 3. minucie objęła prowadzenie po golu Viunnyka. Wyrzut z autu, dobre dośrodkowanie Vojtko, piłkę z pierwszej piłki uderzył Bobcek, ale z obawy przed tym, że jeden z defensorów zdąży wybić piłkę z linii, Ukrainiec dołożył nogę i dał prowadzenie gospodarzom.

Lechiści w kolejnych minutach robili wszystko, aby podwyższyć wynik. Bardzo blisko był Kapić, ale jego strzał fenomenalnie wyjął Brkić. Goście próbowali wrócić do meczu i nawet całkiem nieźle im to wychodziło. Przede wszystkim szybkość i nieprzewidywalność Ndiaye dawała się we znaki gdańskiej defensywie.

No i jak Motor zaczął wrzucać coraz wyższe biegi, zaczęło się robić coraz groźniej. Lechia nie mogła sobie poradzić z szybkimi atakami i grą na jeden kontakt. Blisko remisu było w 18. minucie - po kapitalnej akcji i dośrodkowaniu Wolskiego Czubak strzelił bramkę, ale szczęśliwie dla gospodarzy napastnik gości był na minimalnym spalonym. Lechia, po dłuższym kuszeniu losu odgryzła się 23. minucie, ale strzał Boceka obronił Brkić, ponownie ratując swój zespół przed stratą bramki.

Pierwsza połowa była mocno rwana. Dobre momenty obu ekip były przeplatane długimi fragmentami boiskowej kopaniny, kiedy żadna ze stron nie mogła na dłużej utrzymać się przy piłce. Dużo niedokładności, dalekie podania, które nie znajdowały adresata. Jednak mimo że to Lechia prowadziła, Motor miał coraz więcej groźnych sytuacji.

No i w końcu dopiął swego - 38. minuta, podanie do Czubaka, który świetnie przepchnął Olssona i doprowadził do wyrównania. Lechia przeciekała na bokach obrony, a siłą lublinian są przecież skrzydła i stamtąd poszło podanie do napastnika gości. Po chwili było już 2:1 dla Motoru. Fatalne wyprowadzenie piłki przez Vojtko, piłka trafiła do Czubaka, ten wystawił do Rodriguesa, któremu nie pozostał nic innego jak sprzed pola karnego zdjąć pajęczynę w bramce Weiraucha. Gdańszczanie kompletnie nie odrobili lekcji - kolejny mecz, kolejne katastrofalne błędy.

Ale Lechia ma super snajpera w postaci Tomasa Bobceka. Widząc, co się dzieje, wziął sprawy w swoje ręce. Zabrał piłkę Matthysowi, jak dziecko ograł idącego na raz Ede i władował piłkę pod ladę, dając swojej drużynie remis w doliczonym czasie pierwszej połowy. Rwane, ale szalone 45. minut na Polsat Plus Arenie.

Radosny futbol i piękne bramki

W przerwie w gdańskiej szatni musiało chyba paść dużo ostrych słów, ponieważ gospodarze zaczęli grać dużo rozważniej. Nie pędzili na bramkę Brkicia na złamanie karku, próbowali dłużej utrzymać się przy piłce i unikać błędów w defensywie. Oczywiście to ostatnie było najtrudniejsze do zrealizowania, o czym przekonaliśmy się już w 53. minucie. Głupia strata, kontra, musiał faulować Zhelizko. Ale na nic to się zdało, ponieważ z wolnego Wolski strzelił tak, że klękajcie narody. 3:2 Motor.

Ta bramka jednak otworzyła mecz. Jechaliśmy to w jedną, to w drugą stronę. Przestrzeni zrobiło się tyle, jakby to nie była 60. tylko 85. minuta. Lechia goniła, Motor chciał powiększyć przewagę. Takie poniedziałki z Ekstraklasą lubimy. Widać jednak, że w Gdańsku może być bardzo trudno z szybkim odrobieniem ujemnych punktów. Bo co z tego, że z przodu ogień, skoro z tyłu parodyści.

Gospodarze byli jednak coraz bliżej wyrównania. Robili naprawdę wiele, żeby nie zejść z boiska bez punktów. Trzy setki - co jest do niego niepodobne - zmarnował Bobcek, co przepłacił zejściem z boiska. Johnowi Carverowi skończyła się cierpliwość i zamienił Słowaka na młodego Głogowskiego. Trochę grę w tyłach uspokoiło wejście Nugebauera, a z przodu szalał Awad. Jednak bramka Motoru pozostawała dalej zaczarowana.

Udało się w końcu w 79. minucie, kiedy Camilo Mena pomknął na bramkę po dalekim podaniu Jaunzemsa. Nie podawał, po zwodzie uderzył między nogami Brkicia i biało-zieloni mieli upragniony remis. Kapitalna akcja Kolumbijczyka. Taką grę gdańszczanie lubią najbardziej - szybka kontra, dużo miejsca, byle do przodu.

Do końca biało-zieloni próbowali zdobyć pierwszy komplet punktów w sezonie, ale nie byli już w stanie pokonać bramkarza Motoru. Udało się nawet opanować panikę w obronie, dzięki czemu lublinianie nie zagrażali już tak, jak wcześniej. Po szalonym spotkaniu na pewno żadna ze stron nie jest zadowolona z wyniku.

Lechia Gdańsk - Motor Lublin 3:3

Bramki: Viunnyk (3'), Bobcek (45'+1') Mena (79') - Czubak (38'), Rodrigues (41'), Wolski (53')

Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Komentarze

ReklamaPrzygody Remusa rycerz kaszubski
ReklamaNewsletter Zawsze Pomorze - zapisz się
Reklama