Reklama E-prenumerata Zawsze Pomorze na rok z rabatem 30%
Reklama Przygody Remusa rycerz kaszubski
Reklama

Afera w Lechii Gdańsk. Klub stracił milion euro przez decyzję byłego prezesa

Adama Mandziary już w Lechii nie ma, ale jego duch wciąż unosi się nad klubem. Tym razem przypomniał o sobie w związku z transferem byłego golkipera biało-zielonych, Vanji Milinkovicia-Savicia. Bramkarz przenosi się do Torino, gdańszczanie mogli na tym zyskać ponad milion euro, ale nie zobaczą ani centa, ponieważ… były szef zrzekł się wynegocjowanych pięciu procent od transferu. Klub podjął już kroki prawne. O sprawie informuje serwis Trojmiasto.pl.
Afera w Lechii Gdańsk. Klub stracił milion euro przez decyzję byłego prezesa
Lechia Gdańsk bez miliona euro z transferu bramkarz Vanji Milinkovicia-Savicia. Poprzedni prezes zrzekł się pieniędzy, klub bada sprawę.

Autor: Karol Makurat | Zawsze Pomorze

Gdzie się podział ponad milion euro? Kulisy transferu

Jako pierwszy o sprawie poinformował Maciej Słomiński z trojmiasto.pl. Sytuacja jest kuriozalna. W 2018 roku Lechia sprzedała swojego bramkarza do Torino. Na mocy tej umowy przysługiwało jej pięć procent środków od wysokości transferu z Turynu do innego klubu. Teraz Milinković-Savić, będący jednym z najlepszych golkiperów w Serie A, przenosi się do Napoli. Z tego tytułu gdański klub oczekiwał nieco ponad miliona euro wpłaty do kasy.

CZYTAJ TEŻ: Lechia Gdańsk zbroi się na jesień i zamyka okno transferowe dwoma wzmocnieniami

Okazuje się jednak, że nic z tego. Biało-zieloni zostali poinformowani przez Torino, że pół roku po podpisaniu, tej opcji zrzekł się Adam Mandziara. Co się wydarzyło? Nie wiadomo, ale internet już huczy, że były szef klubu po prostu dogadał się na jednorazowy zastrzyk do własnej kieszeni.

Tym samym były prezes ponownie rozwścieczył kibiców. Nawet jak go nie ma, to jego duch wciąż mąci. I, mimo że za jego kadencji Lechia osiągnęła największe sukcesy w historii, to nikt go w Gdańsku miło wspominać nie będzie.

„Typowy Jugol” - ulubieniec kibiców

Sam Vanja Milinković-Sacić w klubie był krótko, ale dał się polubić. „Typowy Jugol”, jak się o nim mówiło - szalony, ekspresyjny, za kolegami poszedłby w ogień. Miał krótki lont, był pierwszy do bitki, ale widać było, że to kawał bramkarza. Nic więc dziwnego, że wykręcono na nim aż 2,6 miliona euro. Nigdy wcześniej i nigdy później żaden zawodnik Lechii nie został sprzedany za takie pieniądze.

Serb trafił do Torino. Tam sobie grał z różnym skutkiem, ale miniony sezon to eksplozja formy. Spokojnie pierwsza trójka ligi włoskiej. Nic zatem dziwnego, że zgłosił się po niego jeden z hegemonów Seria A - SSC Napoli. Za Vanję wyłożono 21 milionów euro, a to oznacza, że do Gdańska powinno trafić nieco ponad milion euro.

Były prezes Lechii Gdańsk zrzekł się pieniędzy

Jakież musiało być zdziwienie na twarzach dzisiejszych władz Lechii, z Paolo Urferem na czele, kiedy do klubu wpłynęła informacja, że żadnych pieniędzy nie zobaczą. Okazało się, że pół roku po transferze z Gdańska, Adam Mandziara… zrzekł się prawa do tych pieniędzy.

Potencjalna defraudacja środków?

Władze Lechii Gdańsk podjęły działania prawne w sprawie utraconych środków z transferu

- Lechia Gdańsk podjęła stosowne kroki, aby ustalić przyczyny zrzeczenia się należnych od Torino pięciu procent przez poprzednie władze klubu - mówi cytowany przez Słomińskiego Paolo Urfer, prezes zarządu Lechii Gdańsk. - Chcemy upewnić się, że nie doszło do potencjalnej defraudacji środków. O ile nam wiadomo, Lechia nie otrzymała żadnego odszkodowania finansowego za zrzeczenie się praw do sprzedaży Vanji Milinkovicia-Savicia. Mamy prawo podejrzewać, że poprzedni zarząd uzyskał przedpłatę, ale środki nie trafiły na rachunek bankowy Lechii, co powinno mieć miejsce w takiej sytuacji. Drogą prawną uzyskamy wyjaśnienia od Torino dotyczące powodów, dla których poprzedni zarząd podjął tę niekorzystną dla klubu decyzję. 

Sprawa jest poważna, ponieważ ustalenia zostały poczynione za plecami wszystkich. Gdzie są te pieniądze, do kogo trafiły, na co zostały przeznaczone? To tylko kilka z pojawiających się pytań. Kolejnym jest czy należne dziesięć procent za transfer innego zawodnika, Kacpra Urbańskiego, z Bolonii do Legii, trafi do biało-zielonej kasy, czy też już dawno jest w czyjejś kieszeni.

Działanie na szkodę klubu

W całej sytuacji z serbskim golkiperem nic nie trzyma się kupy. Poza tym, że doszło do prawdopodobnej defraudacji. Jest to nic innego, jak działanie na szkodę klubu. Nie mówimy tu bowiem o czapce gruszek, tylko o blisko pięciu milionach złotych, które znacząco mogłyby podreperować budżet Lechii.

Niemniej, brak tych środków ma być bez znaczenia dla stabilności finansowej. Byłby to po prostu dodatkowy zastrzyk. Tak czy inaczej to dopiero początek - wyjaśnienie okoliczności sprawy wciąż przed nami.

Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Komentarze

ReklamaPrzygody Remusa rycerz kaszubski
Reklama
Reklama