Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama Ziaja kosmetyki kokos i pomarańcza
Reklama

Silni i szybcy. Wojna w Ukrainie i wywołany przez nią kryzys pokazały inne oblicze Unii Europejskiej

Skutki wojny to nie tylko tragedia ludności Ukrainy i kryzys uchodźczy. Ceny energii wywindowały w górę, co ma swoje konsekwencje gospodarcze i społeczne. Celem długofalowym jest uniezależnienie się UE od dostaw z Rosji.
(fot. Canva | Zdjęcie ilustracyjne) 

Po 24 lutego nic nie jest takie, jak było wcześniej – to zdanie powtarza się jak zaklęcie na wszystkich spotkaniach z urzędnikami Komisji Europejskiej. A polscy pracownicy KE dodają jeszcze z satysfakcją: Nastąpił moment oprzytomnienia. W Europie zrozumiano, że rusofobia nie jest chorobą, tylko trzeźwym rozumieniem rzeczywistości.

Cztery pakiety sankcji, jak na standardy EU, zostały przyjęte szybko i poszły daleko. Ale – i to też w Brukseli powtarza się na każdym kroku – sankcje, poza tym, że muszą być trwałe, mają bardziej boleć tego, przeciw komu są wymierzone, niż tego, kto je nakłada. Ta ostatnia uwaga tłumaczy, dlaczego nie doszło do całkowitego zerwania relacji handlowych z Rosją.

- Jak z każdym odwykiem, odcięcie się wymaga czasu – tłumaczy jeden z wysokich urzędników unijnych, dodając, że całkowite wygaszenie dostaw rosyjskiego gazu powinno nastąpić do 2030.

Fot. Dariusz Szreter

Uchodźcy mogą zostać dłużej

Sytuacja kryzysowa zweryfikowała stereotyp Unii jako organizacji zbiurokratyzowanej i niemrawej. W cztery dni opracowano i przyjęto dyrektywę o pomocy tymczasowej, dającej podstawy prawne do udzielania wsparcia uciekinierom z objętej wojną Ukrainy. Zapewnia im ona prawo pobytu na terenie UE, zakwaterowania, pracy, ochrony zdrowia i edukacji.   

Nigdy wcześniej nie zdarzyło się, by tak znaczący dokument został wdrożony w takim tempie. A dotyczy on sytuacji kryzysowej na naprawdę ogromną skalę, zupełnie nieporównywalnej z kryzysem uchodźczym 2015 roku. Dość powiedzieć, że w ciągu pierwszego miesiąca wojny z Ukrainy uciekło blisko 3,6 mln osób, a w samej Ukrainie swoje domy opuściło 6,5 mln osób.

Bruksela zakłada, że trzeba się przygotować na dłuższą obecność uchodźców, w związku z tym uelastycznia przepisy, aby umożliwić szybkie przydzielenie środków na wsparcie w sytuacjach nadzwyczajnych. Chodzi o działania w ramach polityki spójności na rzecz uchodźców w Europie (CARE) oraz wsparcia na rzecz odbudowy służącej spójności oraz terytoriom Europy (REACT-EU). Łącznie do wykorzystania może być przeznaczonych nawet 17 mld euro, z których większość ma trafić do krajów frontowych, m.in. Polski.    

Pieniądze kierowane są też bezpośrednio do Ukrainy. Komisji Europejskiej udało się zapewnić 2 mld euro długoterminowych pożyczek dla rządu ukraińskiego na bardzo korzystnych warunkach.

Po raz pierwszy w dziejach UE doszło też do udzielenia pomocy wojskowej. Środki – jak na ironię – pochodzą z instrumentu o nazwie Fundusz Pokojowy, przeznaczonego na zapobieganie konfliktom zbrojnym. Ukrainie przekazano już 500 milionów euro, a w perspektywie jest jeszcze kolejne pół miliarda.

Sytuacja kryzysowa zweryfikowała stereotyp Unii, jako organizacji zbiurokratyzowanej i niemrawej. W cztery dni opracowano i przyjęto dyrektywę o pomocy tymczasowej.

Droga energia, droższy chleb

Skutki wojny to nie tylko tragedia ludności Ukrainy i kryzys uchodźczy. Ceny energii wywindowały w górę, co ma swoje konsekwencje gospodarcze i społeczne. Komisja pilnie szuka środków zaradczych. Pewnym rozwiązaniem krótkoterminowym mogą tu być wspólne zakupy, pozwalające na uzyskanie korzystniejszej ceny. Państwa unijne ćwiczyły to już przy okazji zakupu szczepionek na covid. Urzędnik Komisji, z którym rozmawialiśmy, podkreśla też wagę prowadzenia spójnej polityki krajów członkowskich przy podejmowaniu działań fiskalnych, takich jak ustalanie górnego pułapu cen czy obniżanie VAT za energię.

Celem długofalowym jest uniezależnienie się UE od dostaw z Rosji. Receptą ma być Zielony Ład. Nie brak też opinii, że nieunikniony jest renesans energetyki jądrowej.

Konsekwencją wojny może być kryzys żywnościowy. Nie dotknie on bezpośrednio Europy, ale może spowodować bardzo duże kłopoty w krajach Południa. 100-milionowy Egipt 80 proc. pszenicy importuje z Ukrainy i Rosji. Drastyczny wzrost ceny chleba drastycznie może grozić całkowitą destabilizacją, której skutki mogą być tragiczne również dla nas, wywołując kolejną falę migracji. W Komisji Europejskiej panuje świadomość, że trzeba pomóc krajom Południa, które odczuwają skutki wojny. Większość z nich głosowała na forum ONZ razem z Zachodem, potępiając zachowanie Rosji, a teraz oczekują z naszej strony solidarności. Bruksela chciałaby także uniknąć pojawiającej się już – szczególnie w krajach arabskich – narracji, że to jest „wojna białych ludzi”. Że biali ludzie interesują się tylko sobą, a jak coś się dzieje np. w Syrii, to już nikogo to nie obchodzi. 

(fot. Dariusz Szreter | Zawsze Pomorze)

Po naszej stronie wartości

W dalszej perspektywie rozpatrywana jest też konieczność odbudowy Ukrainy ze zniszczeń wojennych.

– To wyzwanie pokoleniowe i wymagać będzie środków na miarę planu Marshalla, ze względu na wielkość kraju i wielkość zniszczeń. Oczywiście warunkiem jest zakończenie działań wojennych i to, że w Kijowie będzie rząd demokratyczny, a nie jakiś marionetkowy – słyszymy od jednego z unijnych urzędników odpowiedzialnych za politykę rozszerzania UE. Pytany o kwestię przyjęcia Ukrainy do wspólnoty odpowiada: – To wymaga jednomyślności, a obecnie kraje członkowskie mają w tej sprawie rozbieżne opinie. Widzę dużą ostrożność kilku stolic, ale też nikt nie chce wprost mówić, że nie ma mowy. Stąd ostrożne sformułowania o „przynależności do europejskiej rodziny”. Ważne jest, żeby rozpocząć sam proces, i to się dzieje. Dyrekcja Generalna ds. Polityki Sąsiedztwa i Negocjacji w sprawie Rozszerzenia została poproszona o opinię w sprawie członkostwa Ukrainy. Powinna ona być gotowa w ciągu kilku miesięcy. Nie zaczynamy od zera, bo Ukraina od 2016 jest stowarzyszona z Unią i wdraża program dostosowawczy do europejskiego prawa. A to, że Ukraińcy podzielają nasze wartości, widać na froncie. Walczą o nie i za nie giną. To jednak nie oznacza, że można jakoś proceduralnie wyodrębnić przypadek Ukrainy. Z wnioskami o członkostwo czekają przecież Gruzja i Mołdawia, następne w kolejce są Albania i Macedonia Północna. 

Węgiel nadal nie ma przyszłości

Wiceprzewodniczący wykonawczy Komisji Europejskiej, odpowiedzialny za Europejski Zielony Ład – Frans Timmermans, spotkanie z grupą polskich dziennikarzy zaczyna od komplementów.

– Polska jest obecnie najbardziej podziwianym krajem na świecie w związku z przyjęciem 2,3 mln uchodźców. I jest to zasługa samych obywateli. Możecie liczyć na naszą solidarność. 

Natomiast nie ma mowy o odejściu od planu redukcji gazów cieplarnianych o 55 procent do 2030 roku.

Frans Timmermans / wiceprzewodniczący wykonawczy KE, odpowiedzialny za Europejski Zielony Ład

Od razu zaznaczył jednak, że nie możemy pozwolić, by ta sytuacja na Ukrainie odwróciła naszą uwagę od już rozpoczętych istotnych przedsięwzięć, a takim jest Zielony Ład.

– Cele pozostają takie same, natomiast dopuszczamy modyfikację sposobu ich osiągnięcia – mówił Timmermans. – Możemy zgodzić się na to, że kraje których energetyka opierała się przede wszystkim na węglu, zrezygnują z okresu przejściowego, kiedy miały wprowadzać energetykę opartą o gaz i przejdą bezpośrednio od węgla do źródeł odnawialnych. Natomiast nie ma mowy o odejściu od planu redukcji gazów cieplarnianych o 55 procent do 2030 roku.

Timmermans zaznacza, że polski rząd szukał pretekstu do odejścia od tego planu, określanego jako Fit for 55 (Gotowi na 55), jeszcze przed wojną. Wtedy argumentowano to covidem. Zdaniem wiceprzewodniczącego węgiel nie ma przyszłości, o czym wiedzą nawet śląscy górnicy, a próby odejścia od Fit for 55 jedynie przedłużą agonię górnictwa. To nikomu nie pomoże, a jedynie zaszkodzi klimatowi. Tymczasem Unia szykuje ogromne wsparcie dla programu energetycznej transformacji, a Polska może być jednym z jego liderów i największych beneficjentów.

– Wielu Polaków to rozumie. Niewiele jest krajów, gdzie prywatni właściciele domów instalują tyle paneli słonecznych na dachach, co w Polsce. Lepiej inwestować pieniądze w energetykę u siebie, niż wysyłać je do Rosji – zachęcał Timmermans

Pytany o to, dlaczego w takim razie kraje unijne, w tym przede wszystkim Niemcy nadal zakupują rosyjski gaz i ropę, zastępca Ursuli von der Leyen apelował, by docenić ogromny zwrot w polityce Niemiec wobec Rosji, który już miał miejsce.

– Całkowite odcięcie się od rosyjskiego gazu jest możliwe nawet dziś. Technicznie poradzilibyśmy sobie z taką sytuacją. Wielkim wyzwaniem byłoby zapewnienie rezerw na zimę, ale to jest do zrobienia. Natomiast poziom wyrzeczeń, na jakie gotowe są społeczeństwa Zachodu jest ograniczony i wiele rządów boi się fali niezadowolenia – kończy Frans Timmermans

Fot. Dariusz Szreter

Bez taryfy ulgowej w sprawie praworządności

Czy wojna w Ukrainie i wzrost roli Polski, jako kraju przyfrontowego może spowodować szybkie przekazanie pieniędzy na Krajowy Plan Odbudowy, zamrożonych w ub. roku na podstawie reguły pieniądze za praworządność? Wysoki urzędnik Komisji Europejskiej, z którym rozmawialiśmy w poniedziałek, twierdzi, że środki z Funduszu Odbudowy zostaną odblokowane dopiero po likwidacji Izby Dyscyplinarnej Sądu Najwyższego.

– Chodzi o to, żeby pieniądze trafiały do systemu, który jest w pełni zgodny z naszymi fundamentalnymi prawami – słyszymy w Komisji. – Kolejna perspektywa budżetowa to największa suma pieniędzy, jaką kiedykolwiek mieliśmy do dyspozycji i Unia jest winna podatnikom należytą ochronę tych środków. Jeżeli w jakimś kraju nie ma gwarancji przeprowadzenia niezależnego od rządu postępowania prokuratorskiego czy sądowego, to nie można wykluczyć, że nie będzie tam można podjąć skutecznych działań przeciw potencjalnej defraudacji. A to rodzi ryzyko dla interesu finansowego Unii. Rozumiemy, że w obliczu kryzysu uchodźczego polskie władze chcą jak najszybciej dostać pieniądze z Funduszu Odbudowy. Negocjacje trwają i rozwijają się obiecująco. Ale stawiamy jasno sprawę warunków: to rozwiązanie Izby Dyscyplinarnej oraz przywrócenie do pracy sędziów, którzy byli ofiarami działalności tej izby. Ustawy, które trafiły ostatnio do Sejmu, to pierwsze pozytywne sygnały od lat. Nie może się jednak skończyć na obietnicach polskiego rządu. Nawet po przyjęciu KPO, pieniądze zostaną wypłacone tylko wtedy, kiedy nowe regulacje, zawarte w polskim planie, wejdą w życie. To nie jest tylko specyfika polskiego KPO, ale tak to działa dla wszystkich krajów.

W ubiegły piątek Komisja Europejska wysłała do Polski pismo z nakazem płatności nałożonej przez TSUE w lipcu 2021 kary miliona euro dziennie za każdy dzień funkcjonowania Izby Dyscyplinarnej SN. Kwota ta zostanie odliczona z funduszy unijnych.


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Komentarze

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama