Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama

Główny głos w sprawie sztuki oddajmy artystom. A my oglądajmy, spierajmy się

Swego czasu wystawiłem w Biurze Wystaw Artystycznych dwa swoje rysunki na wystawie uczniów Golca, ale galeria spłonęła, niestety. I po talencie… – śmieje się Jacek Karnowski, prezydent Sopotu, przewodniczący jury konkursu rzeźbiarskiego Baltic Horizons.
Jacek Karnowski na tle obrazu „Rodzina krawców”
Prezydent Sopotu Jacek Karnowski w swoim gabinecie na tle obrazu „Rodzina krawców” Kiejstuta Bereźnickiego

Autor: Karol Makurat | Zawsze Pomorze

W Sopocie zainaugurowano Baltic Horizons, międzynarodowy konkurs rzeźbiarski, łączący artystów i społeczności basenu Morza Bałtyckiego. Ideą jest otwarcie przestrzeni miasta dla ich dialogu i nowe dzieła w przestrzeni Sopotu. Skoro już niebawem stanie się pan prezydentem miasta rzeźby, to może i pan powinien chwycić za dłuto?

Kiedyś trochę rysowałem, ale rzeźba? Chociaż, rzeczywiście, za młodych lat robiłem jakieś dłubanki w modelarni…

Dłubanki?

Modele łódek z drewna. Chodziłem zresztą do sopockiej „ósemki”, gdzie dyrektorem i nauczycielem plastyki był Józef Golec, znakomity pedagog. Wyrobił w nas poczucie estetyki. Swego czasu wystawiłem nawet w Biurze Wystaw Artystycznych dwa swoje rysunki na wystawie uczniów Golca, ale galeria spłonęła, niestety. I po talencie… (śmiech)

Gdy spytałam dyrektor Państwowej Galerii Sztuki Eulalię Domanowską, czy Sopot mógłby wyglądać jak słynny park rzeźby Muzeum Rzeźby w Orońsku, odparła: Mógłby wyglądać nawet lepiej!

Sopot jest przede wszystkim miastem bez reklam. Podlega ochronie konserwatora zabytków. Jest też miastem zielonym, lex Szyszko nie przyjęło się tutaj. Plastyk miejski dba o kolorystykę i, generalnie, o estetykę kurortu. Jednak, mimo że mamy świetną galerię sztuki, galerię z jedną z najlepszych frekwencji w Polsce, to jednak nie aż tak popularną, by wszyscy tłumnie, także turyści, chodzili tam z wizytą trzy razy dziennie. Nasz projekt dotyczący rzeźby w przestrzeni publicznej miasta sprawi, że w Sopocie, dla każdego, sztuka będzie w zasięgu ręki, że będziemy niejako „zderzać się” z nią po drodze, że będzie częścią miejskiego, codziennego życia. Na tym mnie, jako prezydentowi, bardzo zależy. Zależy mi na emocjach, jakie sztuka wywołuje. Proszę sobie przypomnieć jak wielką dyskusję wywołała rzeźba Xaverego Wolskiego „Echo”!

PRZECZYTAJ TEŻ: „Bujność. Atlas nieskończonych możliwości” w Państwowej Galerii Sztuki

Raczej nie były to pozytywne emocje.

Słynny obraz „Szał uniesień” Władysława Podkowińskiego też kiedyś bulwersował społeczność Warszawy. Ale od niego zaczął się nowy kierunek w sztuce. Dobrze jest, gdy ludzie dostrzegają sztukę w mieście, gdy ona ich porusza, gdy zaczynają dyskutować. A Sopot ma pod tym względem długie tradycje. Tu przecież mieszkał i tworzył wybitny rzeźbiarz Stanisław Horno-Popławski. Jego prace zdobią sopocką przestrzeń publiczną. Najważniejsze, by o tych pracach mówić, opisać je, by ludzie wiedzieli, z jak niezwykłymi dziełami sztuki i z jak charyzmatycznymi artystami mają do czynienia. Do tych twórców zalicza się też zmarła we wrześniu wybitna rzeźbiarka Ewa Beyer-Formela.

Trzy rzeczy mogą tworzyć dobrą przestrzeń w mieście: architektura, zieleń i rzeźba. Pozazdrościliśmy niektórym miastom we Francji, które rzeczywiście pokazują rzeźbę w przestrzeni publicznej, a nie w zamkniętych pomieszczeniach galerii” – powiedział pan podczas odsłonięcia rzeźb Ewy Beyer-Formeli na Skwerze Miłosza w minionym roku.

Te trzy elementy łączy konkurs Baltic Horizons. A tradycje rzeźbiarskie w Sopocie są wspaniałe. Do grona znakomitych twórców naszego miasta zalicza się także Maria Teresa Kuczyńska. Możemy poszczycić się też dwiema rzeźbami Adama Myjaka, czy pracą „Czółna” cenionego w świecie Tomasza Krupińskiego. Trzeba te sopockie rzeźby chronić, a ideę sztuki w mieście rozwijać, zwłaszcza że wspiera nas w tym finansowo Hestia, sponsor, a jednocześnie mecenas sztuki, m.in. trwającego dwie dekady projektu dla młodych twórców Artystyczna Podróż Hestii. Warto takie projekty jak nasz konkurs rzeźbiarski wdrażać w życie. Warto prezentować sztukę, nawet gdyby miała prowokować. Nie lada prowokacją było kiedyś posadzenie jabłoni wzdłuż ulicy Grunwaldzkiej, czy platanów na placu Przyjaciół Sopotu… Ale nowoczesna sztuka ogrodnicza na sopockich skwerach zwraca uwagę. Sztuka musi zaskakiwać, musi prowokować – to jedna z jej ról. Ja zresztą na tę olbrzymią prowokację przez rzeźbę liczę. I na nią się cieszę.

Wracając do rzeźby „Echo”… Niektórzy uważają, że sztukę w przestrzeni publicznej powinno się konsultować z mieszkańcami.

Pomnik prof. Władysława Bartoszewskiego też nie wszystkim się podobał. Mieszkańcy postrzegali dzieło inaczej niż artyści. Zrobił się szum, ale uważam, że w sztuce trzeba ryzykować, trzeba iść pod prąd. Główny głos w sprawie sztuki oddajmy jednak artystom. A my oglądajmy, spierajmy się. Nigdy nie będzie tak, że jedna rzecz spodoba się wszystkim.

W sztuce wszak nie ma demokracji.

Gdyby obowiązywała, nie byłoby Picassa. Zaufajmy artystom.

PRZECZYTAJ TEŻ: Literacka Podróż Hestii. Znamy laureatkę

Nie miała szczęścia ustawiona na sopockiej plaży przed kilkunastu laty „Szafa Polańskiego”, obiekt autorstwa znakomitego artysty Pawła Althamera. Szafę z napisem „Romanowi Polańskiemu przyjaciele Sopotu” odsłonił na sopockiej plaży sam reżyser, z okazji półwiecza swojej etiudy „Dwaj ludzie z szafą”. Filmu, przypomnijmy, który nakręcił jeszcze jako student Filmówki. Gdy pracę Althamera zdewastowano powiedział pan: „Jak widać, dzieło może się oprzeć sztormom, ale niekoniecznie niektórym ludziom”.

Kręcony w latach 50. także w Sopocie film prowokował wtedy tak samo jak później ta rzeźba na plaży. Ale prowokował i Bogumił Kobiela paradując latem na nartach po sopockiej plaży w filmie Kondratiuka. Twórcy wrażliwi, niespokojni. Osobowości, które – mieliśmy szczęście – działały u nas tworząc artystyczną tradycję, koloryt, legendę tego miasta! To, co ważne dziś to edukacja artystyczna. Wejście w świat sztuki potrzebuje przewodnika. Nie tylko w przypadku rzeźby w przestrzeni publicznej. Mamy to na uwadze.

Sopot miastem artystów. Do dziś wspomina się czasy, gdy istniała tu Państwowa Wyższa Szkoła Sztuk Plastycznych, jej słynnego profesora Juliusza Studnickiego wychowanego na tradycji krakowskiego kabaretu. w Sopocie projektował i urządzał słynne imprezy karnawałowe, happeningi zatytułowane „Pochód masek”, czy „Bal na dnie morskim”. Niepowtarzalna atmosfera tych „akcji” z udziałem wykładowców uczelni w pierwszych latach powojennych Sopotowi jako miastu przydawała kolorytu szczególnego.

Początki były wspaniale, faktycznie działała tu artystyczna uczelnia, ale do teraz swoje pracownie mają wybitni twórcy: Henryk Cześnik, Maciej Świeszewski, Maria Teresa Kuczyńska. Z Sopotem związani są znakomici muzycy Wojciech Staroniewicz, Leszek Możdżer. Pamiętajmy, że Grzegorz Skawiński czy Seweryn Krajewski też zaczynali tutaj.Kilka dni temu odsłoniliśmy mural poświęcony wybitnemu, związanemu z Sopotem, artyście Józkowi Czerniawskiemu.

Pan jako przewodniczący jury konkursu rzeźbiarskiego ma tremę?

Mam, ale liczę tu na wsparcie i głos Piotra M. Śliwickiego, który jako mecenas sztuki ma ogromne w tej materii doświadczenie. Podobnie jak inni członkowie jury Eulalia Domanowska czy wspomniany twórca szafy Paweł Althamer. Będę pytał, dyskutował, wsłuchiwał się w głosy, także miejskich plastyków. Ale to, co mnie interesuje szczególnie, to przesłanie ekologiczne dzieła. Wyłoniony w wyniku konkursu projekt rzeźby, zrealizowany zostanie w tkance miejskiej Sopotu, wpisując się w istniejącą sopocką architekturę i realizując w ten sposób potrzebę szukania harmonii… – głosi projekt.

PRZECZYTAJ TEŻ: Wrześniowa edycja Pomorskiego Spacerownika Artystycznego

Mieszkańcy cieszą się na te rzeźby w mieście czy narzekają, że może miasto powinno raczej łożyć na kanalizację albo elewacje...

Przyznana na ten projekt kwota 300 tysięcy zł może wzbudzać emocje, ale jestem przekonany, że sopocianie rozumieją, że ich miasto jest miastem sztuki i ludzi sztuki.

Dyrektor PGS powiedziała: W Sopocie, który ma tak piękną przestrzeń publiczną i tyle terenów zielonych mogłaby powstać przestrzeń dla rzeźby wspaniała… Myślę zwłaszcza o parkach, Północnym i Południowym. Ale przestrzeń publiczna to nie tylko place, parki, skwery, to też szpitale, uczelnie, galerie handlowe czy choćby budynek urzędu miejskiego. Magistrat sopocki ma przecież własną kolekcję sztuki.

W moim gabinecie wisi obraz „Rodzina krawców” wybitnego sopockiego artysty Kiejstuta Bereźnickiego. Dzieło o dość smutnej wymowie, przyznam. Złośliwcy komentują nawet, że dlatego tu wisi, by petenci szybciej od nas wychodzili. Przed drzwiami stoi rzeźba Horno – Popławskiego, nieco dalej wisi obraz Mokwy. Galeria sztuki naszego urzędu to kilkaset wyjątkowych dzieł. Przed urzędem zamierzamy postawić pomnik sopockiego architekta z przełomu XIX i XX wieku Paula Puchmüllera. To jemu zawdzięczamy niezwykłe oblicze kurortu. Niejeden mówi, że Sopot to bajkowe miasto. Tak zresztą przedstawił je artysta, Szwed Per Oscar Dahlberg. Bajkowy jest też budynek, w którym urzęduję, dzieci mówią o nim zamek. Nie wiem tylko, w jakiej roli mnie tu widzą: księcia czy... (śmiech).


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz
Komentarze
Reklama
Reklama
Reklama