Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
ReklamaHossa Wiczlino Gdynia

„PiS nie zrezygnuje [nl] z transakcji z Orbanem”. Co dalej z Lotosem?

Sprawa sprzedaży Lotosu wróciła ze zdwojoną siłą. Do argumentów o możliwie szkodliwej, z ekonomicznego punktu widzenia, transakcji dołączyły te natury politycznej. Eksperci wątpią, by władze PiS i Orlenu wycofały się z zapowiadanej fuzji. Jak mówią, poparcie Orbana jest potrzebne rządzącej partii do rozgrywania konfliktu w Unii Europejskiej.
Lotos, stacja benzynowa
(fot. Karol Makurat | Zawsze Pomorze)

Pomorskie środowiska samorządowe, a wraz z nimi opozycja w Sejmie, stanowczo zaprotestowały przeciwko finalizowaniu transakcji pomiędzy Orlenem a węgierskim koncernem MOL. Jeżeli do niej dojdzie, w ciągu najbliższych miesięcy MOL przejmie 417 stacji należących do Grupy Lotos, w zamian oddając 188 punktów sprzedaży detalicznej na Węgrzech i Słowacji. W ostatnich dniach w debacie na ten temat pojawiły się słowa o czasie próby, zdradzie Ukraińców przez Węgrów oraz możliwym Trybunale Stanu dla decydentów w Polsce.

– Jest jeszcze czas. To ostatnia chwila, by wstrzymać proces i wycofać z błędnej decyzji o wyprzedaży majątku Lotosu – mówi marszałek Mieczysław Struk. – To już nie jest sprawa wyłącznie rachunków ekonomicznych, czy społecznych. To kwestia racji stanu i obrony najżywotniejszych interesów Polski.

Sprzedaż Lotosu. „Wpleceni w interesy Kremla”

Wszystko z powodu postawy szefa węgierskiego rządu wobec agresywnej polityki Rosji. Poza potępieniem działań wojennych, w ostatnich dwóch tygodniach Viktor Orban zrobił wiele, by nie narazić się Władimirowi Putinowi. Najpierw odmówił militarnego wsparcia Ukrainy, następnie zablokował tranzyt natowskiej broni na jej terytorium. Jako jedyny z przywódców Unii Europejskiej usprawiedliwiał działania Kremla, mówiąc o dobrze widzianym utrzymaniu „neutralności Ukrainy”, co zostało wielokrotnie powielone w mediach uzależnionych od węgierskiego rządu. Zdaniem opozycji, gospodarcze mariaże z krajem sprzyjającym putinowskiej polityce w Europie powinny zostać natychmiast ucięte.

– To nie jest łącznik z Zachodem, tylko ze Wschodem. Orban już trzykrotnie zdradził Ukrainę w sytuacjach zagrożenia jej państwowości. Pierwszy raz, gdy najechano Krym i Donbas. W zeszłym roku, gdy podpisał na 15 lat kontrakt wiążący energetykę węgierską z Gazpromem, w tym roku, w czasie wojny, gdy nie pozwala przesłać Ukrainie broni przez terytorium Węgier – mówi europoseł KO Janusz Lewandowski. – Nie możemy wiązać naszej energetyki z energetyką węgierską, która jest wpleciona w interesy Kremla.

PRZECZYTAJ TEŻ: Sprawa Lotosu ma znamiona odwetu na niepokornym regionie

We wtorek, 8 marca Koalicja Obywatelska zgłosiła poprawkę do rządowego projektu ustawy o obronie Ojczyzny, zakładającą wstrzymanie sprzedaży mienia spółek Skarbu Państwa przez 180 dni w przypadku wystąpienia przez Polskę z wnioskiem o podjęcie konsultacji w trybie art. 4 Traktatu Północnoatlantyckiego. Opozycja domaga się nie tylko rezygnacji ze współpracy z MOL-em, ale całkowitego zawieszenia procesu fuzji, czyli, w praktyce, wchłonięcia Grupy Lotos przez PKN Orlen i partnerów transakcji. Jednak, póki co, na rząd to nie działa. W miniony piątek, 11 marca Sejm odrzucił poprawkę parlamentarzystów opozycji.

Przejęcie Lotosu przez Orlen. Próżno w MOL-u szukać oligarchów

Już po rozpoczęciu działań wojennych Daniel Obajtek kilkukrotnie informował opinię publiczną, że nie zrezygnuje z porozumienia z węgierskim koncernem, argumentując to polską racją stanu oraz zwiększeniem bezpieczeństwa energetycznego całego regionu, w tym krajów bałtyckich.

– Po pierwsze, Węgry są członkiem UE i Paktu Północnoatlantyckiego, solidarnie popierają sankcje Unii wobec Rosji i właśnie podjęły decyzję o przyjęciu kolejnych sił NATO, które będą stacjonowały na ich terytorium – mówi poseł Kacper Płażyński.

PRZECZYTAJ TEŻ: Koncern MOL przejmie część Lotosu? Europoseł: To węgierski łącznik z Kremlem

Parlamentarzysta Prawa i Sprawiedliwości przekonuje, że fuzja nie jest zagrożeniem uzależnienia, ale szansą na uniezależnienie się od rosyjskich wpływów w gospodarce energetycznej.

Po drugie, retoryka odnosząca się do napaści Rosji na Ukrainę jest identyczna, jeśli chodzi o rządzący Fidesz i sprzymierzoną z Platformą węgierską opozycję. Żeby nie było wątpliwości: dla nas ta retoryka jest nie do przyjęcia. Po trzecie, przejęcie przez MOL części stacji Lotosu w Polsce nie ma najmniejszego znaczenia, jeśli chodzi o bezpieczeństwo Polski, nie wspominając już o tym, że my przecież też przejmujemy stacje na Węgrzech i Słowacji.

Dzięki udziałowi Saudi Aramco otwieramy się szerzej na nowe źródło ropy, dalej uniezależniamy się w tym względzie od Rosji, co przyznają wszyscy, którzy nie są zaślepieni polityczną nienawiścią do polskiej prawicy.

Kacper Płażyński / poseł Prawa i Sprawiedliwości

Inni politycy PiS podkreślają, że, wbrew komentarzom opozycji, w strukturze kapitałowej MOL próżno szukać udziałów rosyjskich oligarchów, a co za tym idzie, oskarżenia o oddawanie stacji Lotosu w ręce rosyjskiego biznesu nie mają racji bytu. Rzeczywiście, w 2011 r. Węgry odkupiły 21,2 proc. udziałów w spółce od rosyjskiej firmy Surgutneftegas, dzięki czemu pozbyły się niewygodnego wówczas partnera. Obecna struktura akcjonariatu jest dość skomplikowana, jednak największą grupą udziałowców są podmioty powiązane z państwem. Jak podkreślają eksperci, nie oznacza to wcale, że MOL całkowicie zerwał kontakty z rosyjskim sąsiadem.

– Węgry to koń trojański Rosji na Zachodzie i z tego punktu widzenia współpraca gospodarcza z kapitałem węgierskim jest kontrowersyjna. Węgierski MOL to partner licznych przedsięwzięć energetycznych z Rosją, z których dotąd się nie wycofał – zauważa Wojciech Jakóbik, redaktor naczelny portalu BiznesAlert.pl. – Z drugiej jednak strony, stacje paliw nie są aktywami strategicznymi i nie mogą zostać wykorzystane przeciwko Polsce. Większym problemem byłoby wejście MOL do akcjonariatu gdańskiej rafinerii, będącej oknem na świat na ropę spoza Rosji. Tam Węgrzy nie zostali wpuszczeni.

(fot. Karol Makurat | Zawsze Pomorze)

Węgry – strategiczny sojusznik?

Znacznie dalej w swojej ocenie idzie były redaktor naczelny miesięcznika „Forbes”, którego zdaniem cała transakcja powinna zostać natychmiast wstrzymana, chociaż powód jest inny od wskazywanego przez opozycję.

– Nie mam tu na myśli czynników stricte ekonomicznych, które wypadają blado, poza oczywistym dokapitalizowaniem PKN Orlen – mówi Kazimierz Krupa, ekonomista, dyrektor zarządzający Kancelarii Drawbridge. – Mamy do czynienia ze zbyt dużą liczbą niewiadomych i obecnie nie jesteśmy w stanie przewidzieć, jak rozwinie się kryzys wywołany przez atak na Ukrainę. W takiej sytuacji nie podejmuje się decyzji analitycznych, nie mówiąc już o sprzedaży spółek Skarbu Państwa. Oczywiście, sprzedaż stacji węgierskiemu MOL-owi to także problem tego, komu sprzedajemy, a więc obranego kierunku partnerstwa. Nie przekreślałbym go jednoznacznie w czasach pokoju. Ale na pewno zrezygnowałbym z niego obecnie.

PRZECZYTAJ TEŻ: Koalicja Obywatelska zgłasza poprawkę do ustawy o obronie Ojczyzny. Chce zatrzymać sprzedaż Lotosu

Prof. Antoni Dudek zwraca z kolei uwagę, że ewentualne doprowadzenie do sprzedaży części Lotosu, zarówno Węgrom, jak i Saudyjczykom z Aramco, nie odbije się negatywnie na notowaniach Prawa i Sprawiedliwości, i jest to jednym z powodów, dla których rządzący nie wycofują się z przygotowywanej fuzji.

– Sprzedaż stacji węgierskiemu koncernowi na pewno nie będzie aktem przyjaźni wobec Ukrainy, choć nie należy spodziewać się protestów z ich strony w sytuacji koniecznej współpracy z Polską. Decyzja o fuzji jest dyskusyjna z wielu względów, a argument dotyczący przyjaźni premiera Orbana z Władimirem Putinem jest tu trafnie podnoszony – uważa prof. Antoni Dudek, politolog i historyk Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie. – Mam wątpliwości, czy władze PiS cofną się w tej sprawie. Poparcie Orbana jest potrzebne rządzącej partii do konfliktu w Unii Europejskiej. Bez jego poparcia, czy weta, różne procedury unijne mogłyby przebiegać znacznie szybciej niż jest to obecnie.

Zarząd Orlenu nie widzi problemu we współpracy z Węgrami. Podkreśla, że będzie realizować wytyczne wynikające z międzynarodowych sankcji, a fuzja odbywa się pod czujnym okiem Komisji Europejskiej.

– Struktura transakcji w pełni zabezpiecza nas przed dalszym niekontrolowanym zbyciem aktywów przez MOL i zapewnia stabilność polskiego rynku – odpowiada nam biuro prasowe PKN Orlen. – Proces połączenia i powstania jednego, silnego koncernu multienergetycznego jest nierozerwalnie związany z bezpieczeństwem energetycznym nie tylko Polski, ale całego regionu, w tym m.in. Litwy, Łotwy, Estonii, a także Czech i Słowacji. To właśnie polska racja stanu. Nie jest prawdą, że fuzja i wybór partnerów biznesowych otwiera drogę rosyjskiemu kapitałowi. Po raz kolejny podkreślamy, że w zawartych umowach z wybranymi partnerami do realizacji warunków zaradczych uzgodnionych z KE są zapisy zabezpieczające. Dotyczą m.in. dostaw paliw na stacje wyłącznie z rafinerii w Gdańsku oraz rafinerii w Płocku. Zabezpieczone jest również ryzyko niekontrolowanego dalszego zbycia nabywanych przez partnerów aktywów. W umowach są odpowiednie zapisy w tym zakresie. 

PRZECZYTAJ TEŻ: Co dalej ze sprzedażą Lotosu? Apel do Daniela Obajtka: Sprawdź węgierskie media i zrezygnuj ze sprzedaży

W opinii prezydent Gdańska, już same komentarze Viktora Orbana na temat nowego porządku w Europie powinny dyskwalifikować go jako potencjalnego partnera do poważnej współpracy gospodarczej. Przekonuje, że w tej sprawie nie chodzi wyłącznie o interes Gdańska i Pomorza, ale całego kraju.

W wywiadzie, który tydzień temu ukazał się w węgierskiej prasie, mówił że Europa i NATO są same sobie winne. Skoro rozpychają się na Wschód, to nie ma co się dziwić agresji Putina na Ukrainę. Czy to naprawdę jest strategiczny sojusznik Rzeczpospolitej Polskiej? – pyta Aleksandra Dulkiewicz.


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz
Komentarze
ReklamaHossa Wiczlino Gdynia
ReklamaPomorskie dla Ciebie - czytaj pomorskie EU
Reklama Kampania 1,5 % Fundacja Uśmiech dziecka