Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama

Sprawa Kamińskiego i Wąsika. Jacek Karnowski: Jestem przekonany, że demokracja się obroni

Nazywanie Kamińskiego i Wąsika więźniami politycznymi to obraza tych, którzy naprawdę cierpią za wolność, nie tylko słowa, w swoich krajach. Tych, których zamknięto w ciężkich więzieniach za protestowanie przeciwko autorytarnej władzy, którym odebrano wolność za przekonania – mówi poseł Jacek Karnowski, wiceprzewodniczący komisji śledczej do spraw wyborów kopertowych.
Jacek Karnowski

Autor: Karol Makurat | Zawsze Pomorze

Prezydent Andrzej Duda nazwał Mariusza Kamińskiego i Macieja Wąsika pierwszymi więźniami politycznymi od 1989 roku. Jak pan na to patrzy?

Nazywanie ich więźniami politycznymi to obraza tych, którzy naprawdę cierpią za wolność, nie tylko słowa, w swoich krajach. Tych, których zamknięto w ciężkich więzieniach za protestowanie przeciwko autorytarnej władzy, którym odebrano wolność za przekonania. A ci panowie zostali skazani za umyślne przestępstwo związane z tzw. aferą gruntową. Więźniem politycznym jest Andrzej Poczobut, który został skazany na siedem lat łagrów za to, że próbował się przeciwstawić dyktaturze Łukaszenki.

Nazywanie Wąsika i Kamińskiego więźniami politycznymi to nie tylko mylenie pojęć, to skandal. Oni zostali skazani przez niezależny sąd za niszczenie demokracji.

Spodziewał się pan tego chaosu, tej próby tworzenia państwa w państwie?

PiS stworzyło sobie równoległe sądy, żeby mogły ich uniewinniać. Metody tych dwóch panów nazywam wręcz bandyckimi. Stosowali najgroźniejszą z przemocy: przemoc państwa; przemoc z użyciem takich narzędzi, jak podsłuchy, służby specjalnie, „produkowanie” dowodów, fałszowanie dokumentów. To wszystko stwierdził sąd. I pan prezydent nie patrzy na krzywdę takich osób, jak uwięziony na dwa miesiące burmistrz Helu Mirosław Wądołowski, przeciwko któremu sfabrykowano dowody, wielu lekarzy czy Weronika Marczuk-Pazura. O nich pan prezydent się nie martwi, tylko martwi się o swoich partyjnych przyjaciół, stawiając się ponad prawem i sądami. A na nich ciążą jeszcze poważniejsze oskarżenia, chociażby o stosowanie Pegasusa.

PRZECZYTAJ TEŻ: Lech Kaczyński nie jest już patronem sali w Pomorskim Urzędzie Wojewódzkim

Ale czy koalicja rządowa nie obawia się tego, co się obecnie dzieje w polityce? Nie obawia się, np., Marszu Prawdziwych Polaków, który przyciągnął do Warszawy tysiące zwolenników PiS?

Trzeba się liczyć z konsekwencjami, ale nie można zgodzić się na to, żeby przymknąć oczy, jak funkcjonariusze PiS łamali prawo przez osiem lat, i nie rozliczyć tego. Już raz popełniono ten błąd, kiedy nie postawiono Zbigniewa Ziobro przed Trybunałem Stanu. Wtedy zbagatelizowano to i zabrakło kilku głosów nieobecnych posłów.

Ale nierozliczenie pierwszych rządów PiS zemściło się. Bo ta ekipa wróciła i spotęgowała działania niszczenia demokracji, polskich sądów, rozkradanie państwa czy wyprowadzanie Polski z Unii Europejskiej. Prawa trzeba przestrzegać.

PiS mówi, że to obecna koalicja nie przestrzega prawa. Zresztą, nie chce się tak łatwo pogodzić z oddaniem władzy.

PiS nie potrafi przegrywać. To było widać po dwutygodniowym rządzie Mateusza Morawieckiego. To było oszukiwanie Polaków i pana prezydenta, że uda się zdobyć większość sejmową. Udało im się stworzyć instytucje poza strukturami, takie jak Rada Mediów Narodowych czy Izba Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych w Sądzie Najwyższym, które mają działać tylko na ich korzyść i wprowadziły, jak sam pan prezydent Duda przyznał, galimatias prawny.

PRZECZYTAJ TEŻ: Znicze i „wiadomość” pod domem Donalda Tuska

Jak się sprawy potoczą, pana zdaniem? Czy Platforma Obywatelska ma jakąś wizję?

Jedyna wizja to przestrzeganie prawa i niecofanie się przed jego egzekwowaniem. Musi nastąpić rozliczenie tych wszystkich, którzy łamali prawo, podejmowali decyzje poza urzędami, czyli w siedzibie partii, jak w przypadku wyborów kopertowych.

Skoro wspomniał pan o komisji, to czy było coś, co pana zaskoczyło podczas przepytywania byłego wicepremiera Jarosława Gowina?

Dwie rzeczy mnie zaskoczyły. To, że decyzje podejmowano poza parlamentem i siedzibą rządu. Marszałek Sejmu ogłaszała pewne decyzje, chociaż nie brała udziału w ich podejmowaniu. Druga rzecz to zastraszanie Jarosława Gowina i jego rodziny, kiedy nie chciał zgodzić się na te wybory kopertowe. Podobne metody zastosowano wobec Mariana Banasia, prezesa Najwyższej Izby Kontroli, którego PiS już nie chciał wspierać. W obu przypadkach zbierano haki.

PRZECZYTAJ TEŻ: Z OHP na emeryturę? Była pomorska posłanka PiS straciła pracę

Dla mnie znamienne było stwierdzenie epidemiologa prof. Misiaka, który mówił, że właściwie poza Senatem, w którym większość miała opozycja, nikt się nie interesował opinią epidemiologów w kraju. Oni nawet lekceważyli opinię „swoich” epidemiologów, którzy też ostrzegali przed konsekwencją wyborów kopertowych. To była próba dążenia po trupach do zwycięstwa wyborczego Andrzeja Dudy w wyborach prezydenckich.

Przed komisją do spraw wyborów kopertowych mają też stanąć m.in. były premier Mateusz Morawiecki czy były wicepremier Jarosław Kaczyński. Jakie chce pan im zadać najważniejsze pytania?

Dlaczego lekceważyli zagrożenie życia tysięcy Polaków? Dlaczego nagminnie łamali kodeks wyborczy? Dlaczego nie wprowadzili stanu nadzwyczajnego?

Nie obawia się pan tego, że ten Sejm z jakiś powodów nie przetrwa czteroletniej kadencji?

Oczywiście, zawsze mogą się zdarzyć wcześniejsze wybory, ale jestem przekonany, że demokracja się jednak obroni.


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz
Komentarze
Reklama
Reklama
Reklama