Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama Ziaja kosmetyki kokos i pomarańcza
Reklama

Poczucie horroru. Felieton Macieja Kraszewskiego

Człowiek to przekorna istota. Kiedy ktoś mu coś narzuca, buntuje się. Forma i temperatura buntu zależy od formy i temperatury działań ów bunt wywołujących.
Maciej Kraszewski
Maciej Kraszewski, scenarzysta i reżyser

Autor: archiwum prywatne

Jedną z najzdrowszych psychicznie i ogólnie lubianych form buntu jest żartowanie. Uzbrojeni w poczucie humoru bombardujemy puentami czy skojarzeniami narzucone nam treści i słychać wtedy wybuchy śmiechu. Siła tych wybuchów zależy od liczby porażonych żartem osób ludzkich, a skuteczność jest wprost proporcjonalna do celności użytego żartu. Obecnie żarty odpalane są z ruchomych wyrzutni typu notebook i smartfon, ale nadal działają osobiste wyrzutnie paszczowe. Żart to Broń Masowego Wrażenia, dlatego każda władza przed nim drży i różnymi metodami próbuje ograniczyć żartowe zbrojenia. A żart bardzo trudno ujarzmić. W czasach PRL działała  oficjalna cenzura, która z żartem walczyła zażarcie. Efektem tej walki były wyrafinowane żarty penetrująco-refleksyjne, które były bardzo trudne do wykrycia przez radary cenzury. 

CZYTAJ TEŻ: Można żartować ze śmierci? W Polsce jest to trudniejsze niż w „kulturach uśmiechu”

Kąt padania ze śmiechu równa się kątowi odbicia w głowach władzy, więc w końcu i sama władza padła, gdy okazało się, że jest wielkim i ponurym żartem. Dziś nie ma oficjalnej cenzury, ale zgodnie z aktualnymi trendami pojawiła się cenzura hybrydowa. Oficjalnie jej nie ma, ale od jakiegoś czasu coraz skuteczniej działa Broń Masowej Ogłady, która ma na celu rozbroić Broń Masowego Wrażenia jeszcze przed jej odpaleniem. Działa przez przeprogramowanie groźnych głowic. Ta zabójcza dla żartu technologia to Poprawność Polityczna. Jej tajemniczy twórcy kierowali się troską o dobrostan wrażliwej i bezbronnej części społeczeństwa. Chcieli ochronić ich przed okrutnymi, powielającymi paskudne stereotypy eksplozjami rechotu. I absolutnie wspieram tę intencję, jednak znając przekorną naturę Homo Sapiens nie wierzę w skuteczność Broni Masowej Ogłady. Jak każda rewolucja, także ta zacznie w końcu zjadać swoje dzieci. 

Bo ta broń działa poza oficjalnym systemem. Nie istnieją dokumenty, instrukcje czy doprecyzowane granice tego, co wolno razić żartami.  Bo nie istnieją bezpieczne żarty. 

„Prawdziwa cnota krytyk się nie boi”- słowa Ignacego Krasickiego opisują krytyczną naturę każdego żartu. Krytyka zawsze w kogoś mierzy, a satyra tnie swoim ostrzem, razi odłamkami z wybuchów śmiechu. Są ofiary. I będą. Niech żart podziała na nie jak lekarstwo albo budzik. A co z trafionymi żartem wrażliwcami? Naturalną obroną przed żartem jest dystans, przede wszystkim ten do siebie. To działa jak aktywny pancerz czołgu, kiedy własny wybuch uniemożliwia lub osłabia uderzenie przeciwnika. Bo poddanie się działaniu żartu wzmacnia odporność emocjonalną i aktywizuje intelektualne systemy obrony. Jednocześnie zawsze będą obywatele, którzy ordynarną szyderę i hejt będą nazywać żartem.  I to oni powinni zostać zaatakowani Bronią Masowego Rżenia. 

Najlepiej przez zawodowców. I tu pojawia się problem, bo satyra jest coraz bardziej ograniczana niepisanymi nakazami i zakazami tych, którzy rządzą mediami. Bo ktoś się obrazi, proces wytoczy, instytucje nałożą dotkliwe kary finansowe. I taki satyryk rozważa, czy nie lepiej ugryźć się w cięty język. Albo nawet ząbki ostre sobie wyrwać. Bo z czegoś trzeba żyć. To trochę jak z usuwaniem groźnej zmiany ze skóry, lepiej wyciąć z większym marginesem. Na wszelki wypadek. No i w ten sposób żart został rzucony na pożarcie samym jego twórcom. Genialne! Autocenzura zawsze jest duuuużo skuteczniejsza niż cenzura instytucjonalna, do tego nie zostawia śladów w postaci pierwszej wersji żartu. Od razu jest wersja właściwa i niegroźna. I na ogół niestety nieśmieszna. Bo nie ma „prawdziwej cnoty” Krasickiego. Krytyk się boi. A jeśli krytyk się boi, to wieje ubranym w delikatne szaty totalitarnym smrodkiem. Wyjście? Skoro legalnie dostępne papierosy straszą nas umieszczonymi na pudełkach zdjęciami zgniłych nóg i smutnych impotentów, to może przed każdym tekstem satyrycznym należy umieścić ostrzeżenie: Uwaga! Satyra to przesada i krytyka, więc czytasz na własną odpowiedzialność!

A ja? Nie boję się. Najwyżej zejdę do podziemia, jak  przed laty satyra w PRL.

Ale póki co, będę się starał w tym miejscu jednych rozbawić, drugich wkurzyć. Historia pokazuje, że Gdańsk i Pomorze nigdy się nie bały. A wymuszaczom grzecznych żartów dam radę: IDŹCIE SIĘ NIE BAĆ! 

Maciej Kraszewski, pisarz, scenarzysta i reżyser 


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Komentarze

"widzę, że mamy tu polew..." 23.11.2024 20:53
żenua...

"Kiedy ktoś mu coś narzuca, buntuje się" 23.11.2024 17:41
Nieprawda. Człowiek w takiej sytuacji analizuje, szuka przyczyn, alternatyw, słabych punktów albo korzyści. Robi bilans zysków. I przygotowuje adekwatną odpowiedź, bez zbędnej utraty sił... Buntują się zwierzęta, bo taka jest ich strategia przetrwania. Bunt najczęściej jest sterowany i konsumowany z trzeciego rzędu. Ostatnia, obrzydliwa próba to "ulica i zagranica".

"Dlaczego dzwon głośny? 23.11.2024 17:35
...bo próżny" To też Krasicki... Kaczyński może zacierać ręce, takie teksty i postępowanie tylko przysparzają mu głosów.

"Najwyżej zejdę do podziemia..." 22.11.2024 18:06
Oby jak najszybciej! Można dostać torsji od "wydzielin" urzędników przemysłu "rechotu, szydery i polewu", generowanych na zasadzie odruchu warunkowego. Niezależnie od kontekstu i sytuacji, ale bardzo zależnie od miejsca, organizacji i osoby. Bezrefleksyjne lżenie, wyśmiewanie i atakowanie jedynie "ad personam"... Jest to obrzydliwe, męczące i niestety, nadal znajdujące odbiorców w stadnym instynkcie. Bo zawsze się z tych "onych" szydzi a nikt w lustro nie spogląda. Grunt aby rżenie było chóralne, gremialne i w kupie... Bo wiadomo, kupy nikt nie ruszy... Powoływanie się na Krasickiego jest ponurym żartem, bo środki używane przez przemysł "rechotu, szydery i polewu" budziłyby u mistrza co najmniej uczucie zażenowania. Przenikanie a raczej nasiąkanie "kultury" języka składającego się z uproszczeń, powierzchowności i wulgaryzmów jest najzwyklejszym gwałtem i opresją. Oczywiście, realizowaną przez zadowolonych z siebie "zawodowców", którzy z tej działki zrobili sobie żerowisko. Co widać też na powyższym przykładzie. Przemysł wypracował sobie model gospodarczy, który bazuje na prostym jak u psów Pawłowa schemacie: "pogłaskać publikę, pozycjonować ją po tej "lepszej" stronie i jechać po tej drugiej"... Czechowa tu nie znajdziecie i do zadowolonej z siebie, rżącej gawiedzi nie wyjdzie Rewizor. Bo kto go zagra? A raczej, kto to kupi? Nie musi się autor przejmować skutkami społecznymi trybalizacji społeczeństwa i jego polaryzacją, bo on i jego sponsorzy CHCĄ SIĘ NIE BAĆ RAZEM... Ale tak się długo nie da, bo gwałt się gwałtem odciska i działa to w obie strony. Wajcha ma coraz większą amplitudę ruchu...

Reklama
Reklama
Reklama