Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama Radi Gdańsk 80 lat Tuse
Reklama
Open'er Festival 2025

Linkin Park na Open'er Festival 2025. Koncert, który zapisze się w historii gdyńskiego festiwalu

No dobrze. Czwarty, ostatni dzień tegorocznego Open’era faktycznie przyciągnął zapowiadane przez organizatorów tłumy. I, nie oszukujmy się, przyciągnął je przede wszystkim jeden zespół - Linkin Park. A koncert, który zagrali, na zawsze zapisze się w historii gdyńskiego festiwalu.
Open’er Festival 2025: Powrót Linkin Park i koncert, który przejdzie do historii
Linkin Park na Open’er Festival 2025: rekordowa frekwencja, niesamowita energia i koncert, który zapisze się w historii gdyńskiego festiwalu.

Autor: Karol Makurat | Zawsze Pomorze

Frekwencja i atmosfera – jak wyglądał Open’er 2025?

W środę, kiedy festiwal się rozpoczynał, organizatorzy mówili, że frekwencyjnie będzie to podobna edycja do poprzednich. Jednak patrząc, gołym okiem było widać, że chyba jednak nie. Pierwsze dwa dni były bardzo średnie, nawet biorąc pod uwagę naprawdę silny line-up. Piątek już trochę ludzi przyciągnął, ale to wciąż nie były tłumy, które znamy z najlepszych czasów Babich Dołów.

No i dopiero sobota. Ale tego można było się spodziewać. Największa nazwa tej edycji i tego sezonu koncertowego, czyli Linkin Park, niemal wyprzedała ostatni dzień tegorocznego Open’era. Ale zanim o tym koncercie, trochę o innych kwestiach.

CZYTAJ TEŻ: Spektakle Muse i FKA Twigs. Trzeci dzień Open'era za nami

Organizacja - jak zwykle - top

Skoro ostatni dzień, to warto podsumować nieco szerzej Open’era 2025. Zacznijmy od organizacji. Po ponad dwudziestu latach trudno doszukać się czegoś, do czego można się przyczepić. Teren znowu był bardzo przyjazny dla festiwalowiczów.

Odpowiednia liczba gastronomii, stoisk z napojami i alkoholem i toalet. Oczywiście, ostatniego dnia, kiedy na terenie lotniska w Gdyni-Kosakowie, pojawiło się około 70 tys. osób, swoje trzeba było odstać, ale takie są festiwalowe realia. Pewnych rzeczy po prostu się nie przeskoczy.

Na plus na pewno nowe namioty, pod którymi znalazły się sceny Alter i Tent. Pewnie, trochę szkoda klimatu, które dawały powiewające chorągiewki, ale nowe konstrukcje nie mają słupów w środku, dzięki czemu widoczność jest dużo lepsza. Postawiono także na nowe rozmieszczenie barierek i namiotów technicznych przy głównej scenie, dzięki czemu również poprawiła się widoczność, a dodatkowo więcej ludzi mogło znaleźć się bliżej wykonawców.

Najlepsze koncerty ostatniego dnia Open'er Festivalu

Na pierwszy ogień Doechii, która otworzyła główną scenę Open’era i już dała do wiwatu. Świetny koncert, który pokazał, że nie można jej szufladkować - to nie jest raperka. To artystka, która rap wykorzystuje jako środek przekazu, podobnie jak jazz czy nawet i pop. Jedna z ciekawszych przedstawicielek swojego pokolenia.

Kapitalny polski akcent w postaci bardzo ekspresyjnego, ale przede wszystkim pełnego ważnego przekazu społecznego manifestu od gdańskiej formacji Trupa Trupa. Do tego nieco dziwny, ale magnetyczny występ Molchat Doma oraz energetyczny popis Wolf Alice na scenie pod namiotem. No i oczywiście JPEGMAFIA - kapitalny alternatywny hip-hop, który na długo zostaje w pamięci.

Camila Cabello? Sporo osób przyjechało również na nią - twórczynię hitu „Havana” - ale mimo tego, że było to dobrze zaśpiewane i ładnie wyglądało, to jednak muzyka, która bardziej przypomina zakupy w sklepie z ciuchami niż coś, co warto zobaczyć na żywo. Aczkolwiek jest to jedna z większych gwiazd popu ostatnich lat i na pewno nie zawiodła - miało to swój urok, można było potańczyć, jednak jeśli ktoś przegapił, też nic nie stracił.

Tak bawiła się openerowa publiczność ostatniego dnia!

Conan Gray natomiast zaskoczył niezwykle pozytywnie. Wiele osób zastanawiało się jak odnajdzie się na największej scenie, ale ten chłopak ma w sobie tyle uroku i charyzmy, że odnalazł się na niej jak ryba w wodzie. Mało tego - wykonał nawet „Jolene” Dolly Parton, a do tego trzeba mieć naprawdę dużo odwagi. No i podołał. Bardzo przyjemny koncert, szkoda tylko, że tak krótki - zaledwie godzinny występ o godz. 22 to jednak lekka przesada. Ale w sobotę większość czekała tylko na jeden zespół. Nawet w strefie piwnej można było to odczuć, kiedy w pewnym momencie fani zaczęli chóralnie śpiewać hity kalifornijskich gigantów.

ZOBACZ TAKŻE: Nine Inch Nails gigantami drugiego dnia Open'era. Czy to był najlepszy koncert?

Linkin Park na Open’er Festival 2025 – koncert, który zapisze się w historii

Takich tłumów na koncercie headlinera nie pamiętam. Bywało bardzo tłoczno, ale takiego zainteresowania główną gwiazdą nie było chyba od czasów koncertu Coldplay. Już na godzinę przed koncertem dojście pod scenę było niemożliwe. Stojąc gdzieś w okolicach jednej z wież technicznych, w pewnym momencie odwróciłem się i byłem zdumiony. Wydawało mi się, że stoję jednak dość daleko od sceny, a za mną z każdej strony było nieprzebrane morze ludzi.

Powrót Linkin Park zajął siedem lat. Po śmierci Chestera Benningtona zespół po prostu - co zrozumiałe - zniknął, od czasu do czasu po prostu wypuszczając utwory schowane w szufladzie. W pierwszym wywiadzie po reaktywacji Mike Shinoda powiedział, że „nie zastanawialiśmy się, czy to możliwe, ale czy sobie to w ogóle jesteśmy w stanie wyobrazić”.

No i wyobrazili. Z nową wokalistką - fenomenalną Emily Armstrong - z nowym perkusistą - Collinem Britainem - i nowym koncertowym gitarzystą - Alexem Federem - ponieważ Brad Delson postawił na pracę w studiu. Ale przede wszystkim wrócili z nową muzyką, która łączy to, co sprawiło, że stali się wielcy, z nowymi inspiracjami wniesionymi przez świeżych członków.

Wiadomo, porównań wciąż nie brakuje i też trudno ich uniknąć, ale wydaje się, że to już nie ma sensu. „From Zero” - zaczęli od zera, oddając też szacunek przeszłości. I na tym trzeba się skupić. To nowy rozdział w historii zespołu. I ten rozdział będzie trwał jeszcze wiele lat. Ich powrót najlepiej pokazuje jak gigantyczna jest to marka. Zainteresowanie Linkin Park jest największe w historii.

W Gdyni zespół zagrał ze stadionowym rozmachem. Fantastyczna multimedialna scena, energia, która rozniosła całą festiwalową przestrzeń, niezwykłe emocje stęsknionej publiczności i idealna setlista, która zadowoliła zarówno tych, którzy są z zespołem od zawsze, jak i tych, którzy poznali ich dopiero niedawno. Był to najlepszy koncert tej edycji festiwalu i jednocześnie produkcja, jakiej jeszcze na Open’erze nie widziano.

„The Emptiness Machine”, „Up From the Bottom”, „In The End”, „Papercut”, „Numb”, „Waiting for the End”, „Bleed It Out”. Mógłbym tak wymieniać I wymieniać. Po prostu rewelacja. Wiadomo - barwa i skala głosu Emily jest inna od tej Chestera, dlatego też można usłyszeć, że jednak tonacja jest nieco zmieniona, ale to by było czepianie się na siłę. Do tego to wszystko było bardzo dobrze zaśpiewane - zespół przyjechał do Polski w wybornej formie.

Linkin Park jest jednym z największych zespołów XXI wieku, ale też jednym z najważniejszych w historii. Na Open’erze mogliśmy poczuć siłę, z którą wciąż oddziałuje na fanów. Absolutnie wyjątkowy występ w historii tego festiwalu. W końcu udało się ich tu ściągnąć i miejmy nadzieję, że nie był to ostatni raz.

Najlepsze koncerty Open’era 2025 – subiektywne podium

Linkin Park bezdyskusyjnie zdobywają tytuł najlepszego koncertu tej edycji. Później na podium są brutalni i bezkompromisowi Nine Inch Nails i pełni teatralnego patosu Muse. Następnie Massive Attack. Jednak to był aż za ciężki kaliber - wiele osób wręcz nie mogło się pozbierać emocjonalnie po występie legend trip-hopu.

Poza tym z tych czterech dni zapamiętamy wielowymiarową FKA Twigs - która zamyka top 5 najlepszych koncertów Open’era 2025 - subtelną Gracie Abrams, naturalną Raye, zadziwającą Magdalenę Bay, legendarne postaci elektroniki, czyli Caribou i Justice, a także Little Simz, St. Vincent czy Zaho de Sagazan. To była naprawdę porządna edycja gdyńskiego festiwalu.

Festiwalu, który na nowo stara się zbudować swoją tożsamość, próbując pogodzić tych, którzy z Open’erem wzrastali, z tymi, którzy będą tworzyć jego przyszłość. Jak pisałem po trzecim dniu - brakuje jeszcze wypracowania artystów tzw. środka, ale myślę, że w najbliższych latach uda się to osiągnąć.

Tymczasem trzeba odpocząć i odespać. Widzimy się za rok, ale to wcale nie oznacza, że teraz czeka nas open’erowa posucha. Wręcz przeciwnie. Festiwal ma już zabookowanego pierwszego headlinera edycji 2026. Jego nazwę mamy poznać we wrześniu.

Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Komentarze

Maciej 09.07.2025 02:05
Świetne podsumowanie!

Maja 07.07.2025 22:45
Artykuł, albo bardziej laurka, chyba rzeczywiście na zamówienie organizatorów tego pseudo festiwalu. Oderwanie od rzeczywistości autora kłuje w oczy i to boleśnie...

Openerka 07.07.2025 20:45
Buhahhahaha — organizacja top?!?! Nie wiem, gdzie Pan chodzi, ale stanie przez 40 minut po kubeczek wody, to raczej nie podchodzi pod top, a pod narażanie zdrowia i życia ludzi..

m1ke 07.07.2025 09:39
Jak można kazać osobom z niepełnosprawnościami czekać w samochodach na wyjazd z parkingu 2,5 godziny? Czy to jest standard festiwalowy? Wziąć od niepełnosprawnego 55zl za parking a potem nie dać mu wyjechać?

Bert 07.07.2025 23:58
A ty to jakiś Bóg czy VIP że bramki i morze się przed tobą rozstąpić miało. Czerwony dywan przed autem rozwinąć. Chcecie być traktowani jak każdy inny a zawsze i wszędzie oczekujecie pierwszeństwa, wyjątkowego traktowania i jeszcze najlepiej wszystko darmo. To był festiwal na którym było ponad 70 tyś ludzi. Jak nie byłeś na to przygotowany to mogłeś na dożynki gminne pojechać. A jak już przyjechałeś na festiwal i siedziałeś do nocy to pewnie nie jesteś aż tak obłożnie chory.

Artur festowalowicz 07.07.2025 01:38
Zapłacili Wam za ten artykuł organizacja top? A ludzie trzymani na bramkach po co koncercie? I to kilka godzin

ReklamaZiaja włosy rosinna pielęgnacja
Reklama
Reklama