O takich meczach zwykło się pisać i mówić, że są to pojedynki o sześć punktów. To dlatego, że obie drużyny sąsiadują ze sobą w tabeli i co gorsza nie są to komfortowe miejsca. Termalica przed spotkaniem w Gdańsku zajmowała 16 miejsce, a Lechia , ostatnie, 18 pozycję. Gdyby sezon kończył się przed tym meczem, obie drużyny musiałyby opuścić szeregi PKO BP Ekstraklasy.
CZYTAJ TEŻ: Lechia Gdańsk - Widzew Łódź 2:1! Tomas Bobcek show
Lechia wciąż odrabia straty po karze minus pięć punktów
W przypadku Lechii istotne jest to, że klub przez rozpoczęciem sezonu został ukarany odebraniem 5 punktów za bałagan organizacyjny i zaległości finansowe wobec wielu pracowników, w tym piłkarzy. Ci ostatni jednak, choć grają nierówno, sprawiają wrażenie drużyny, która na spadek do Beltcic 1 Ligi nie zasługuje. Drużynie angielskiego szkoleniowca Johna Carvera brakuje stabilizacji formy, spokoju, dokładności i skuteczności zwłaszcza w grze defensywnej, ale drużyna z każdym miesiącem w jakimiś niewielkim stopniu redukuje te braki. Dla wielu kibiców biało-zielonych to znak, że ich drużyna wyjdzie z dołka, czyli ze strefy spadkowej.
Carver postawił na dwóch napastników
Plan Johna Carvera był taki, aby stało się to jeszcze w tym roku. Mecz z Termaliką miał w tym pomóc.
Co ciekawe w składzie Lechii wyszło na boisko dwóch napastników, bo oprócz będącego z bardzo dobrej formie Tomasa Bobceka trener Carver zdecydował się na Tomasza Neugebauera.
Pierwsze minuty spotkania to wyraźna dominacja gdańskiej Lechii, która co chwila potrafiła zagrozić bramce gości. W 16 minucie sędzia podyktował rzut karny dla Lechii za zagranie ręką jednego z obrońców Termaliki. Jedenastkę wykorzystał Tomas Bobcek, który zdobył 10 gola.
Lechia nie ustrzegła się błędów w obronie, a jeden z nich kosztował ją utratę gola. Biało-zieloni znowu zaczęli przeważać, grając szybciej i pomysłowo ofensywnie, to dało jej prowadzenie w meczu po efektownym strzale Rifeta Kapicia. Lechia zasłużenie schodziła do szatni po pierwszej połowie prowadząc w tym meczu.
W drugiej części Lechia nadal była lepszą drużyną. Ekipa z Gdańska nie poprzestała na dwóch golach, chciała iść w tym meczu po więcej i dobrze realizowała swój plan. Na bramkę gości strzelali nawet obrońcy Lechii doskonale wykończając podania z głębi boiska. Gdańszczanie co chwila atakowali bramkę gości, ale więcej bramek kibice już nie wiedzieli.
Lechia Gdańsk – Bruk-Bet Termalica Nieciecza 5:1 (2:1)
Bramki: Tomas Bobcek (16’, karny, 54’), Rifet Kapić (37’), Matej Rodin (61’), Maksym Diaczuk (65’) – Jesus Jimenez (32).
























Napisz komentarz
Komentarze