- Od dzisiaj przez kilka czy kilkanaście dni, a właściwie miesiąc, będziemy wysyłać 100 tirów z taką pomocą – zapowiedział marszałek województwa, Mieczysław Struk. - Co się znajduje w tych paczkach? Jak państwo widzicie [zwrócił się do dziennikarzy – dop.red.], przede wszystkim żywność długotrwała, a także środki ochrony osobistej i środki czystości – wymieniał.
Wskazywał, że środowy transport to pierwszy z ponad 100 zaplanowanych do Lwowa, wysyłanych z Trójmiasta wspólnie z francuską siecią handlową Intermarche, która przerwała współpracę z rosyjskimi partnerami po wybuchu wojny Rosji z Ukrainą. - Ta pomoc trafi nie tylko do samego Lwowa i okolic, bo przypomnę, że ponad 200 tysięcy uchodźców ze wschodniej części Ukrainy przebywa na terenie obwodu lwowskiego i też potrzebuje pomocy, ale duża część tej pomocy będzie skierowana do rejonów, w których występuje albo zagrożenie wojną, albo są prowadzone działania wojenne – dodał.
CZYTAJ TEŻ: Polityk z Gdańska został koordynatorem pomocy dla uchodźców z Ukrainy
Odczytano list prezesa zarządu Intermarche, które oprócz 200 tysięcy zł na wsparcie Polskiej Akcji Humanitarnej, ogółem na pomoc Ukrainie przeznaczyło jak dotąd łącznie ok. 1 miliona złotych.
„Przekazane artykuły to najpotrzebniejsze artykuły higieniczne i spożywcze zebrane w TIR-ach na aż 100 paletach. Wobec najazdu sił rosyjsko-białoruskich na terytorium Ukrainy, nasi sąsiedzi – Ukraińcy cierpią z powodu nieuzasadnionej wojny. Grupa „Muszkieterów” deklaruje pełną solidarność i chęć niesienia pomocy tym, którzy jej tak bardzo potrzebują” – napisano w dokumencie sygnowanym przez Thierry’ego Klupczynskiego.
- Na początku myślę, że wszyscy rozumieliśmy, że to była pomoc spontaniczna, ale w tej chwili to już jest pomoc coraz bardziej profesjonalna mówił z kolei wiceprezydent Gdańska Piotr Grzelak, który wskazywał, że miasto stało się hubem przeładunkowym darów dla Ukrainy, skąd do tego kraju wyjechało już 20 TIR-ów, a dla 24 dodatkowych stolica Pomorza była przystankiem w drodze. - Chcemy pomóc tym miastom, które są bombardowane w tym, żeby odbudowywać infrastrukturę wodociągową i po wojnie, ale też warto zwrócić uwagę na to, że w trakcie wojny ta infrastruktura musi być na bieżąco odbudowywana, żeby te oblężone miasta mogły funkcjonować – tłumaczył.
Paweł Szutowicz z Fundacji Gdańskiej deklarował chęć dalszej współpracy w wysyłaniu na wschód pomocy. - Ten strumyczek, który na początku do nas wpływał przeradza się w naprawdę rwącą rzekę. Współpracujemy już nie tylko z różnymi organizacjami pomocowymi z całej Europy, ale jak widać również z grupą Intermarche, ale chciałbym podkreślić właśnie udział organizacji pozarządowych z całej Europy w naszym wysiłku – powiedział.
ZOBACZ TEŻ: Witalij Kliczko zareagował na gdańskie murale
- Sopot nie jest duży, ale przyjęliśmy ponad 2 tysiące osób, które mieszkają w Sopocie. Tyle osób mamy wyewidencjonowanych, wiemy jakie mają potrzeby i wiemy, że mieszkają na terenie Sopotu. W sopockich szkołach i przedszkolach jest ponad 400 dzieci. Mamy 8 oddziałów przygotowawczych i 2 oddziały przedszkolne. To ogromne zaangażowanie, całodobowo działające Centrum Wsparcia Ukrainy, to oczywiście nie byłoby możliwe bez zaangażowania urzędników, ale też mieszkańców i organizacji pozarządowych - zastrzegła wiceprezydentka Sopotu, Magdalena Czarzyńska-Jachim. - Przynajmniej jeśli chodzi o Sopot, to jest maksimum możliwości, żeby zapewnić godne życie naszym gościom z Ukrainy; żeby mieli szkoły, żeby mieli przedszkola, żeby mogli pracować, żeby mogli mieszkać w warunkach normalnych, a nie na dużych salach, czego chcemy bardzo mocno uniknąć – podkreśliła i zwróciła się wprost do rządu, przekonując, że w przypadku kolejnej „dużej fali” uchodźców, bez relokacji i centralnego systemu zarządzania sytuacją, samorząd nie będzie w stanie zapewnić przyjezdnym równie dobrych warunków.
- Dzisiejszy transport, który uda się do Lwowa to odpowiedź na wielkie potrzeby, które mieliśmy okazję tam na miejscu, bezpośrednio poznać. Nasza wizyta w szpitalu dała bardzo konkretną wiedzę i przykłady w zakresie konkretnych potrzeb – zwrócił uwagę prezydent Gdyni, Wojciech Szczurek, który wspólnie z pomorskimi samorządowcami odbył niedawno podróż do Lwowa, o podsumowaniu której więcej pisaliśmy tutaj.
Na koniec głos zabrał konsul Ukrainy w Gdańsku, Oleksandr Plodystyi: - Ciężkie chwile teraz mamy na Ukrainie – mówił. - Ukraina może zabezpieczyć dla siebie maszyny czy tam żywność i wszystko, co potrzeba, ale nie w tej chwili, bo w tej chwili mieszkańcy myślą nie o gospodarce, nie o pieniądzach, a o dzieciach, o życiu swoim i swoich dzieci – dodał.
Napisz komentarz
Komentarze