Reklama Energa włącza kulturę
Reklama
Reklama

Globus Polski. W razie Niemca. A może Ruska, albo „rodzimej kanalii”

Marzy mi się, żeby – wbrew wieszczeniom Rymkiewicza – dało się to jeszcze posklejać, ale do tego byłaby potrzebna dobra wola, towar wyjątkowo deficytowy w tych czasach. I zbyt wielu elfów, czy może raczej trolli, pracuje w fabryce Dziadka Mroza po to,żeby jej dalej brakło.

Najbardziej osobliwym prezentem, jaki dostałem z okazji przypadającego niedawno 35-lecia mojej pracy dziennikarskiej, jest publikacja IPN „Obozy i więzienia sowieckie na ziemiach polskich (1944-1945)”. Ofiarodawcy, moja emerytowana koleżanka po piórze i jej mąż, do ludzi strachliwych nie należą. Oboje mają piękną kartę opozycyjną z lat 80., niemniej podarek wręczali z poważnymi minami i komentarzem: „jak tu wejdą, to mają już sprawdzone miejsca, gdzie nas trzymać”. Odebrałem to równie serio, bo choć atmosfera wieczoru była bardzo wesoła, trudno mi wyzbyć się poczucia, że wszystkie nasze rozrywki anno domini 2025, to trochę taniec na wulkanie. 

Z okazji wspomnianej wyżej rocznicy i towarzyszącego jej benefisu wytargałem, jako symboliczny gadżet, moją starą maszynę do pisania. Chciałoby się napisać „starą i wysłużoną”, ale prawdę mówiąc długo mi nie służyła, wyparta przez komputer, i od ponad 30 lat tkwiła w piwnicy. Właściwie to uznałem, że czas ją wyrzucić, ale natychmiast się rozmyśliłem. Czy to nie ja sam, na tych łamach, przypominałem Czytelnikom o konieczności posiadania w domu tradycyjnego radia na baterię i latarki na korbkę? 

Zdziwiłem się zatem kiedy usłyszałem, że Bogdan Borusewicz zamierza 13 grudnia podarować ECS swój powielacz. Naprawdę tak wytrawny konspirator nie dopuszcza myśli, że ten sprzęt może mu się jeszcze przydać? A jednak dopuszcza – w ostatniej chwili wycofał się z decyzji. Może wpłynęło na niego rocznicowe przemówienie Karola Nawrockiego, pomstującego na „partyjne układanki” (czytaj: demokrację), które pozwoliły większościowej koalicji wybrać swojego marszałka Sejmu? Tak czy siak ja mam maszynę, „Borsuk” powielacz, będziemy w gotowości w razie Niemca. 

Tak mi się jakoś z tym Niemcem napisało, bo właściwie powinno być „w razie Ruska”. Chociaż kto to dziś może wiedzieć? Wszak nowa Narodowa Strategia Bezpieczeństwa USA, zapowiada wspieranie „patriotycznych partii europejskich”, czyli m.in. rewizjonistycznej niemieckiej AfD. 

Zresztą co tu się rozglądać na boki? Jak śpiewał Jan Krzysztof Kellus o zdławieniu pierwszej Solidarności: „nie był potrzebny żaden sąsiad, rodzimej dosyć jest kanalii…”. Zdaję sobie sprawę, że cytowanie przeze mnie Kellusa, zważywszy na jego obecne sympatie polityczne, zakrawa na perwersję, ale cóż – dzieło żyje swoim życiem niezależnie od interpretacji samego autora. Jego spostrzeżenie pozostaje uniwersalne i celne, a że różnimy się, i to raczej niepięknie, w ocenie tego kto jest kanalią? Akurat w przypadku JKK i jeszcze kilku innych osób – boli, ale co zrobić? Marzy mi się, żeby – wbrew wieszczeniom Rymkiewicza – dało się to jeszcze posklejać, ale do tego byłaby potrzebna dobra wola, towar wyjątkowo deficytowy w tych czasach. I zbyt wielu elfów, czy może raczej trolli, pracuje w fabryce Dziadka Mroza po to, żeby jej dalej brakło. 

Póki co „Obozy i więzienia sowieckie na ziemiach polskich” leżą na moim biurku nietknięte, pochłonęła mnie bowiem inna lektura – „Ludzie Hitlera. Twarze Trzeciej Rzeszy” brytyjskiego historyka sir Richarda J. Evansa. Na blisko 600 stronach analizuje on postawy i charaktery tych Niemców, którzy przed mniej więcej wiekiem świadomie zdecydowali się stanąć po stronie zła. Nie byli potworami. Przynajmniej nie na początku. I nie w swoich oczach. Ale z wyrachowania, dla własnej kariery, próżności, potrzeby uczestnictwa we władzy, weszli na ścieżkę, z której nie było już odwrotu. Najpierw odwoływanie się do najniższych instynktów wyborców, potem, gdy nie trzeba się już było przejmować pozorami demokracji – terror. 

Jest w tej przygnębiającej lekturze także wątek pocieszający. Hitler wcale nie musiał dojść do władzy w 1933. Udało się mu dzięki błędom polityków, dziś powiedzielibyśmy mainstreamowych, którzy liczyli, że wykorzystają go do swoich celów, a potem odprawią w niebyt. Przeliczyli się. Co w tym pocieszającego? Że tych błędów można nie powtórzyć. To tyle w sprawie nadziei, tak pożądanej, zwłaszcza w porze świąt Bożego Narodzenia. 

Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Komentarze

ReklamaZiaja Sport
ReklamaNewsletter Zawsze Pomorze - zapisz się
ReklamaŻyczenia Świąteczne od Radia Gdańsk 2025
Reklama