Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama Ziaja kosmetyki kokos i pomarańcza
Reklama

„Triumf, ekstaza, zadowolenie” – świadek [nl] o wzroku mordercy Pawła Adamowicza

To, co pamiętam do dzisiaj i nie zapomnę tego do końca życia, to wzrok mordercy – taki szał, triumf, ekstaza, zadowolenie – mówiła o sytuacji tuż po zbrodni z 13 stycznia 2019 roku, której ofiarą padł Paweł Adamowicz, niespełna 30-letnia dziś kobieta. Tego dnia wspólnie z prezydentem Gdańska zbierała pieniądze na Wielką Orkiestrę Świątecznej Pomocy i przebywała z nim na scenie podczas ataku, podobnie jak bliski współpracownik polityka, który również zeznawał w procesie zabójcy – Stefana W., w poniedziałek, 27 czerwca.
(fot. Karol Makurat | Zawsze Pomorze)

– Jak wyjdę, to szybko wrócę, bo ja mam rachunki do wyrównania – relacjonował słowa Stefana W. współwięzień, który odbywał z nim karę, jeszcze zanim, dziś 29-letni, mężczyzna 13 stycznia 2019 roku na gdańskiej scenie WOŚP przed kamerami i tysiącami widzów zabił prezydenta miasta Pawła Adamowicza.

WIĘCEJ NA TEN TEMAT PRZECZYTASZ TUTAJ: Zeznania wychowawców zabójcy Adamowicza za zamkniętymi drzwiami

Choć z sześciu osób, które w poniedziałek, 27 czerwca miały stanąć za barierką dla świadków, na procesie zabójcy w sądzie pojawiły się tylko trzy, to ich zeznania wydają się wnosić wiele do sprawy.

Zabójstwo prezydenta Gdańska Pawła Adamowicza. Zeznania świadków

Bliski współpracownik Adamowicza

– Pan prezydent udzielił 2 wywiadów i rozpoczęliśmy kwestę. Zmierzaliśmy w stronę Złotej Bramy. Kwesta trwała około 2 godzin – wspominał grafik feralnego dnia, 25-letni dziś, bliski współpracownik Pawła Adamowicza, który z prezydentem 13 stycznia 2019 roku był niemal nierozłączny od wczesnych godzin popołudniowych.

Obaj mężczyźni byli na proteście w obronie niezależności sądownictwa, skąd poszli na Targ Węglowy na gdański finał WOŚP.

– Około 19:50 udaliśmy się na scenę. Pan prezydent został poproszony o zabranie kilku słów. Po wypowiedzi pana prezydenta zaczęło się światełko do nieba i kiedy było odliczanie do zera, to pojawiły się pokazy pirotechniczne na scenie. Z lewej strony wybiegła osoba, która popchnęła pana prezydenta. Ja byłem w odległości około 2 metrów od pana prezydenta. Pierwsza moja myśl była taka, że pokazy pirotechniczne mogły być niebezpieczne dla pana prezydenta i że popchnął go ktoś z obsługi. Zrobiło się zamieszanie na scenie i nikt dokładnie nie wiedział, co się stało. Widziałem osobę, która chodziła na scenie z rękami do góry. Kazali nam zejść ze sceny. Wtedy podszedłem do siedzącego pana prezydenta, wtedy zobaczyłem krew i zacząłem wołać o pomoc – zeznał.

Wówczas już ratownicy medyczni zaczęli udzielać pomocy i prowadzić reanimację. Mężczyzna miał tymczasem dzwonić do innych współpracowników Adamowicza. Jednak udało mu się wykonać zaledwie 2 połączenia. Następnie usiłował zadzwonić do ówczesnej zastępczyni prezydenta – dzisiejszej prezydent miasta Aleksandry Dulkiewicz. To miał być trzeci telefon.

PRZECZYTAJ TEŻ: Piotr Adamowicz: Chcę procesu publicznego. Bo ta zbrodnia, a faktycznie egzekucja, była publiczna

– Już nie byłem w stanie go wykonać, bo już odebrało mi czucie w ciele. Nie straciłem przytomności – dodał świadek i określił swoje doświadczenie jako „zasłabnięcie”.

– Ja widziałem popchnięcie. Nie widziałem narzędzia w ręce sprawcy – mówił z kolei, pytany o moment ataku, i zaznaczył, że nie słyszał, co Stefan W. wykrzykiwał ze sceny do mikrofonu [wie to tylko z relacji medialnych: – Siedziałem niewinny w więzieniu! Platforma Obywatelska mnie torturowała! Właśnie dlatego zginął Adamowicz!]. Momentu pojmania napastnika 25-latek także nie widział. Nie pamiętał również, czy i co prezydent przekazał mu w ostatnich słowach.

– Miałem dostęp do skrzynki mailowej oficjalnej pana prezydenta. Z tego, co pamiętam, to było kilka pogróżek, ale szczegółów nie pamiętam. Ja informowałem o takich mailach z groźbami dyrektora biura i pana prezydenta – tłumaczył, dopytywany o tę kwestie przez sędzię Aleksandrę Kaczmarek. – Ta sprawa nie tylko mnie dużo kosztowała emocjonalnie – mówił na końcu i stwierdził, że jego zasłabnięcie na scenie WOŚP również wynikało z emocji.

PRZECZYTAJ TEŻ: „Zaj...ę was jak bohater Stefan W.”. Polski hejt staje się zabójczy

„Dojadę cię”, „zabiję” – mówił wcześniej do protokołu śledztwa o przykładowych wiadomościach otrzymywanych przez Pawła Adamowicza, i przyznał, że zgłaszał je dyrektorowi biura prezydenta.

– To było oczywiste, że prezydent będzie brał udział w Światełku do nieba, bo zawsze tak było – dopowiedział 27 czerwca, dopytywany przez sąd.

Z zeznań wynikało również, że w emocjach młody mężczyzna zabrał ze sceny czapkę, którą chciał oddać właścicielowi. Nakrycie głowy taksówką zawiózł do szpitala, a później porzucił, nie znalazłszy właściciela. Nie był świadom tego, że była to najpewniej czapka zabójcy.

29-latka, która z prezydentem zbierała datki na WOŚP

– Jako osoba aktywna społecznie brałam udział w tym wydarzeniu – mówiła o finale WOŚP, dziś 29-letnia, prawniczka ze stowarzyszenia Wszystko dla Gdańska. – Kwestowałam od godzin porannych – wspominała kobieta, która po południu pieniądze zbierała wspólnie z prezydentem Adamowiczem. Jego puszka na datki była, według jej relacji, w pewnym momencie niemal pełna. Po rozliczeniu zebranych pieniędzy 29-latka – jak mówiła – towarzyszyła Adamowiczowi.

– Było przemówienie pana prezydenta, podczas którego ja sama się do siebie śmiałam, ponieważ pan prezydent mówił, że jest taka wspaniała atmosfera, że ludzie są tacy życzliwi, tacy uśmiechnięci – zeznała o momentach tuż przed odliczaniem do sztucznych ogni. – Nagle ktoś przebiegał od mojej prawej strony. Biegał po scenie i czymś wymachiwał. Kolejne, co pamiętam, to był głos mordercy. On się przedstawił. Mówił, że był szykanowany i prezydent musi zginąć. Chyba pierwszy raz w życiu była taka sytuacja, że byłam totalnie sparaliżowana, zmrożona, nie mogłam się ruszyć. Przez to zamieszanie, kątem oka zobaczyłam, że pan prezydent siedzi i trzyma się za klatkę piersiową. Pomyślałam, że ktoś popchnął pana prezydenta albo go delikatnie skaleczył. Wtedy [imię i nazwisko] zaczęła mnie ciągnąć, że musimy zejść ze sceny – dodała.

29-latka wspominała, że zauważyła [wówczas 22-letniego] poprzedniego świadka, który był bardzo roztrzęsiony, i udzieliła mu wsparcia.

– To się działo bardzo szybko. Ludzie krzyczeli, płakali. Panowała ogólna histeria – mówiła. – Zauważyłam ratowników medycznych, wśród których był mój znajomy, od którego chciałam się dowiedzieć, co się stało. On się do mnie nie odezwał ani słowem. Zdecydowałam, że wejdę na scenę, żeby zobaczyć, co się dzieje z panem prezydentem. Zobaczyłam, jak funkcjonariusze sprowadzają mordercę po schodach. To mogło być wcześniej. Ja mogę mylić kolejność. To, co pamiętam do dzisiaj i nie zapomnę tego do końca życia, to wzrok mordercy – taki szał, triumf, ekstaza, zadowolenie. [Wcześniej w śledztwie zeznała do protokołu: „Miał zadowolony wyraz twarzy, on był w euforii czy ekstazie” i „był bardzo pobudzony”.]

PRZECZYTAJ TEŻ: Białe róże na tablicy pamięci Pawła Adamowicza. Mieszkańcy oddali hołd zamordowanemu prezydentowi

Świadek zaznaczyła, że to, o czym powiedziała, to fakty, choć nie jest pewna chronologii.

– To wydarzenie całkowicie zmieniło moje życie. Leczyłam się psychiatrycznie, terapeutycznie – konkludowała.

– W pewnym momencie zobaczyłam, że zabójca trzymał nóż nad głową – tak triumfalnie, a mikrofon chyba w drugiej ręce. Ja tak to widzę w mojej głowie, tyle, że on stał do mnie tyłem – relacjonowała, dopytywana przez adwokata Jerzego Glanca, pełnomocnika rodziny Adamowicza, który jest w sprawie oskarżycielem posiłkowym.

– Z mojej perspektywy sprawca, jak był sprowadzany ze sceny, to był pobudzony, ale się nie wyrywał. Bardziej miał pozycję wiszącą na tych dwóch funkcjonariuszach. Moja ocena jego zachowania wynika z mimiki jego twarzy i emocji, które na niej widziałam. My się spotkaliśmy niemal naprzeciwko – mówiła z kolei, pytana o zachowanie Stefana W., a w innym miejscu dodała: – Miał spuszczony wzrok, ale cały czas po prostu się uśmiechał. Jak podniósł głowę, to wtedy zobaczyłam tę ekscytację.

Przedstawicielka współorganizatora WOŚP

– Przed nami na scenie zaczął skakać człowiek, który trzymał coś w ręce. Później ktoś ze stojących na scenie krzyknął, że on ma nóż, i we mnie włączyło się myślenie, że trzeba zadbać o dziewczynki, które były na scenie, więc jedną ręką wzięłam jedną, drugą ręką – drugą. Sprowadziłam je ze sceny, gdzie przejął je chyba ich ojciec – mówiła dzisiejsza 38-latka, która 13 stycznia 2019 roku przebywała na gdańskim finale WOŚP jako przedstawiciel współorganizatora wydarzenia.

– Krzyczał do Andrzeja, żeby oddał mu mikrofon, bo skończy jak Paweł [3 lata temu w śledztwie powiedziała, że usłyszała: „Dawaj ten mikrofon, albo coś w tym rodzaju”] – opowiadała o zachowaniu Stefana W. – Wcześniej widziałam, jak mężczyzna podszedł do Pawła Adamowicza i zadał mu ciosy – zadeklarowała. – Widziałam ten charakterystyczny ruch, jak napastnik doskoczył do prezydenta. Zrobił ruch ręką. Ja zaobserwowałam dwa takie ruchy. Stałam mniej więcej na środku sceny – relacjonowała.

Dopytywana przez prokurator o pewne rozbieżności w zeznaniach, wskazywała, że tamte, pierwsze – składała relatywnie niedługo po traumatycznym wydarzeniu, a o tym, jak widziała moment zabójstwa, nie mówiła wcześniej śledczym, bo dopiero wskutek kilkumiesięcznej terapii przypomniała sobie to doświadczenie.

PRZECZYTAJ TEŻ: Rozpoczął się proces zabójcy Pawła Adamowicza. Stefan W. stanął przed sądem

Opowiedziana przez nią później od nowa historia, chronologicznie nie zgadzała się z dotychczasowymi ustaleniami śledztwa i sądu – wskazywała bowiem, że najpierw ktoś krzyknął: „on ma nóż”, a zabójca przechadzał się po scenie, a dopiero później zadał śmiertelne ciosy. Dopytywana przez mec. Jerzego Glanca, kobieta tłumaczyła jednak, że sytuacja trwała zaledwie kilka sekund, a ona, z uwagi na upływ czasu, nie jest w stanie określić kolejności następujących zdarzeń.

– Nie wiem – przyznała, dopytywana o moment, gdy ktoś krzyknął: „on ma nóż” (czy było to przed, czy po ataku). Na sądowej sali 38-latka rozpoznała jednak Stefana W. jako zabójcę.

CZYTAJ TEŻ: Psychiatrzy zbadają zabójcę Adamowicza, bo nadal milczy. Mówią świadkowie

Kolejna rozprawa zaplanowana została na 21 lipca 2022 roku. Do końca czerwca do sądu wpłynąć powinna zaś kolejna opinia dotycząca zdrowia psychicznego Stefana W. Zabójca podczas odbywania wcześniejszego wyroku 5,5 roku więzienia za napady na placówki bankowe został zdiagnozowany jako schizofrenik paranoidalny. W momencie zabójstwa prezydenta Adamowicza jego poczytalność miała być ograniczona, a od początku procesu 29-letni mężczyzna ani razu nie zabrał głosu (choć wysłał do sądu kilka wniosków, pod którymi podpisywał się, m.in. jako prezydent RP Andrzej Duda czy prezes PiS Jarosław Kaczyński).


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Komentarze

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama