Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama

Jakie kiszki podano 19 stycznia 1929 w Kościerzynie nie wiemy, wiemy jednak, że zabawa kręciła się właśnie wokół nich

Nie zmarnujcie okazji! Zorganizujcie zabawę familijną lub wieczór czapkowy. Poddajcie się duchowi czasu. Przekonacie się, że wspólne przygotowanie potraw – jak kiedyś - w kotłach rozwieszonych nad ogniem jest ciekawsze niż kiełbasa na patyku z musztardą z papierowej tacki.
Jakie kiszki podano 19 stycznia 1929 w Kościerzynie nie wiemy, wiemy jednak, że zabawa kręciła się właśnie wokół nich

Autor: Rafał Nowakowski

Naukowcy twierdzą, że tradycja zabaw karnawałowych sięga w naszej kulturze średniowiecza. Jeden z najwybitniejszych etnografów Zygmunt Gloger napisał kiedyś, że słowo karnawał pochodzi od włoskiego "carne vale", czyli w wolnym tłumaczeniu "żegnaj mięso". Miało to wskazywać, że po zakończeniu okresu hucznych zabaw przyjdzie czas Wielkiego Postu, którego bohaterami będą żur i śledzie, a dla uniknięcia pokus garnki odłożone będą do szafy lub odwieszone na płot.

***

Jeżeli powoływać się na kogoś, to powinien to być ktoś mądry. Mądry był niewątpliwie Longin Ildefons Wendelin Malicki. Był wybitnym polskim etnografem, twórcą i kierownikiem Oddziału Etnografii Muzeum Narodowego w Gdańsku.

Malicki studia ukończył w 1932 roku uzyskując tytuł magistra filozofii w zakresie antropologii, etnografii z etnologią i prehistorii. Po studiach pracował w Muzeum Śląskim w Katowicach przy eksponatach związanych z kulturą polską.

CZYTAJ TEŻ: Nie znasz sekretów kuchni kaszubskiej, nie nadużywaj słowa „kaszubski” do każdego dania

Najważniejszym, z naszego punktu widzenia, okresem jego pracy był czas, gdy od 1958 roku pracował w Muzeum Pomorskim w Gdańsku na stanowisku kierownika nowo powstałego działu etnograficznego. Wraz z podlegającymi mu pracownikami Malicki zajmował się gromadzeniem eksponatów obrazujących kulturę ludu pomorskiego, a pochodzących z wsi kaszubskich, kociewskich, powiślańskich. Dzięki tej pracy w 1961 roku udało się stworzyć pierwszą ekspozycję pozwalającą traktować dział jako pełnoprawną placówkę etnograficzną.

Malicki był autorem kilku książek i stu kilkudziesięciu artykułów dotyczących etnografii. Znacząca ich część dotyczyła etnografii Pomorza. Najważniejsza z nich to wydana w 1986 roku książka Rok obrzędowy na Kaszubach. Czytamy w niej:

Kto żyw, spieszy w dzień noworoczny do kościoła. Właściciele koni jadą saniami, używając do popędzania koni nowego bata skręconego z lnu. Podczas drogi obserwują pilnie sprawność koni i wnioskują z tego, jak będą one się spisywały w ciągu całego roku. W dniu tym gospodarze odwiedzają po kolei sąsiadów, by złożyć sobie noworoczną żeczbę, czyli życzenia noworoczne. Praktykuje się też odwiedziny u krewnych i przyjaciół”.

***

Ktoś, kto powie, że Nowy Rok już dawno za nami będzie mieć rację. Okres świętowania kończy się bowiem wraz ze świętem Trzech Króli, ale przywołanie Malickiego i fragmentu jego obserwacji było celowe. Chodziło o wskazanie na to, że kulig to nie tylko zdarzenie z sienkiewiczowskiego „Potopu”, czy też element umizgów hrabiego Croy-Dülmena do Jadwigi Chrząstkowskiej opisanych przez Marię Rodziewiczównę w powieści „Między ustami a brzegiem pucharu”. Kulig to swoisty element karnawału, czyli czasu swawoli, zabaw i uciech, który rozciąga się między świętem Trzech Króli a wtorkiem poprzedzającym Środę Popielcową.

Oczywiście, najwięcej zabaw należało oczekiwać w Zapusty, czyli ostatnie trzy dni karnawału, gdy odbywało się wiele zabaw połączonych z tańcami i niepohamowaniem w jedzeniu i piciu. Na takie zabawy przed laty najprościej było przybyć saniami ciągniętymi przez najsilniejsze konie.

CZYTAJ RÓWNIEŻ: Jaki związek ze świętem Trzech Króli ma szafran – jedna z najdroższych przypraw świata?

Zwyczaje jak i społeczeństwa się zmieniają, więc dziś nastąpiła głęboka zmiana. Ostatnie zimy nie sprzyjają kuligom, więc organizowane są niezbyt często, a karnawał w jego najbardziej ortodoksyjnej, zapustnej formie trwa wśród młodych ludzi cały rok. Tym, którzy tak podchodzą do zabawy brak śniegu nie przeszkadza. Ale są jeszcze osoby dojrzałe, które sentymentalnie wspominają przejażdżki saniami. Są i ci, którzy mają dzieci w wieku pozwalającym wsadzić je na sanki ciągnięte przez konie. Co im powiedzieć w kwestii kulinarnej? Czy potakująco kiwać głową w odpowiedzi na pytanie, czy kiełbasy z ogniska i tani grzaniec z przemysłowego termosu to w takiej sytuacji szczyt możliwości? Czy może wspomnieć o tym jak robiono to przed laty sugerując nieco ambitniejsze podejście do gastronomicznej oprawy tego ważnego, bo z reguły praktykowanego raz do roku, wypadu na kulig.

Ja jestem za przekonywaniem, za przypominaniem ciekawostek, które sprawią, że nie zatracimy naszej tożsamości. Jestem za celebrowanie wesołości i zdrowej rozrywki na świeżym powietrzu.

Jak pisał Longin Malicki w „Roku obrzędowym na Kaszubach”: Chto w zôpustë nie jé mięsa, tego mëgi (komary) ob lato zjedzą.

***

Każdą z poniżej wymienionych potraw można przygotować w trakcie kuligu. Nogi wieprzowe duszone w garze ustawionym na otwartym ogniu będą smakować o niebo lepiej niż tania, a więc tłusta kiełbasa wbita na zardzewiały szpikulec. Czy do jej wykonania potrzeba wiele? Raczej nie, bo głównie chęci. Składniki można przygotować w domu i zabrać ze sobą, a dotknięte smugami dymu nabiorą jeszcze lepszego smaku.

Mało kto wie, ale przed 100 laty menu zabaw karnawałowych było zupełnie inne niż dziś. Dominowały potrawy wykonywane z gorszych kawałków mięsa, a także z piątej ćwiartki.

Właściciele lokali publikowali ogłoszenia, w których zapraszali najczęściej na lubiane przez większość mężczyzn nogi wieprzowe duszone w kapuście. Wielu się zdziwi na takie słowa, ale nie ma powodu do zwątpienia w to, że mieszkańcy Kaszub mogli to spożywać. Wbrew powszechnemu przekonaniu, że w kaszubskim gospodarstwie świnie zabijało się wyłącznie na święta i czasami na św. Jana, w okresie II RP funkcjonował tu dość rozwinięty system hodowli wieprzy, które dzięki kontraktom zawieranym przez Polski Przemysł Bekonowy z siedzibą w Warszawie znajdowały zbyt bez większego problemu. Kupowały je przede wszystkim duże rzeźnie miejskie będące jednocześnie rzeźniami eksportowymi. Jedna z nich znajdowała się w Kościerzynie, druga w Gdyni a kolejne w Pucku i Chojnicach. Produkowane w nich bekony były produktem eksportowym, które wysyłaliśmy do Anglii, Hiszpanii, Stanów Zjednoczonych i Kanady, a nawet Brazylii. W zamian otrzymywaliśmy transporty cytrusów.

Bekon jak wiadomo, to element diety niezwykle popularny w niektórych krajach. Nikt sobie nie wyobraża angielskiego śniadania bez jajek na bekonie. Ale, czy Anglikowi potrzebne są golonki wieprzowe? On woli jagnięcinę, wołowinę, a nawet ryby. Na golonki musiał się znaleźć kupiec na rynku wewnętrznym.

POLECAMY TEŻ: Śledź bałtycki. Kim właściwie jest ten gość? Najważniejsze to docenić jego smak

Z perspektywy czasu trudno powiedzieć czy kiedyś używano świeżych golonek, czy może golonek peklowanych i później podwędzanych (metoda ta wiąże się z potrawami mięsnymi o nazwie Kasseler).

Ważne, że były, że były tłuste, co sprawiało, że podniebienia gości doznawały mocy doznań smakowych. Jestem przekonany, że i wtedy mężczyźni kochali tłuste golonki. Kto ich jednak nie kocha, może zjeść duszoną kapustę z dodatkiem miękkiego mięsa z nogi obranej ze skóry. Też będzie pysznie.

***

Obok golonek w ogłoszeniach z tamtych lat widnieją kiszki. Choć ogłoszeniodawcy nie określają, jakiego rodzaju mają to być kiszki, można założyć, biorąc pod uwagę przekonanie, że w czasie karnawału należy się objeść, nie były to kiszki kartoflane, jeśli to obficie okraszone tłustą okrasą lub przetopioną słoniną. Mogły to być kiszki kaszane z krwią i podrobami delikatnie podpieczone na patelni lub w brytfannie. Jakie konkretnie kiszki podano 19 stycznia 1929 w Kościerzynie nie wiemy, ale wiemy, że zabawa kręciła się właśnie wokół nich.

Kiszki

Kiszka to wyrób wędliniarski przyrządzany w jelitach wieprzowych lub wołowych, które nadziewa się farszem z gotowanej kaszy jęczmiennej lub gryczanej, podrobów i tłuszczu. Kiedyś wspominało się też, wykonywane na modłę niemiecką, kiszki mięsne z krwią doprawiane korzennie, nawet z odrobiną goździków. Taki wyrób doskonale wpisuje się w kaszubską gospodarność i zapobiegliwość, albowiem pozwala wykorzystać wszystkie elementy tuszy wieprzowej. Dziś wiele osób lubi zjeść kiszkę kaszaną z pieczonym lub smażonym na maśle jabłkiem, ale niestety nie wiemy, jak to robiono wtedy.

Jeżeli nie dajecie wiary w to, że kiszkę można przygotować na ognisku, to radzę zabrać ze sobą patelnię żeliwną i pieniek nacięty na ¾ wysokości na krzyż. Doskonale się pali po podpaleniu trocin wsuniętych w szczeliny. Patelnia ułożona na palącym się pieńku pozwoli z powodzeniem podsmażyć kiszki, cebulę i jabłko, a żeliwna musi być, by rączka się nie stopiła.

O tym, że na zabawę karnawałową mogła trafić piąta ćwiartka niech świadczy ogłoszenie Cukierni Pawłowskiego z Kościerzyny. 15 stycznia 1929 roku proponowano w niej ozory.

Kiszki

***

Wiele zabaw odbywało się na zasadzie składkowej. Patrząc na ogłoszenie mówiące o wieczorze czapkowym, który miał się odbyć 19 stycznia 1929 w Wejherowie zwrócić uwagę musimy na piwo bok. Ten właśnie gatunek piwa był najpopularniejszy w tamtych czasach.

Kiszki

Nie zmarnujcie okazji. Zorganizujcie jeszcze zabawę familijną lub wieczór czapkowy. Niech każdy przyniesie coś tradycyjnego, poddajcie się duchowi czasu. Sprawdźcie, czy przypadkiem nie jest tak, że wspólne przygotowanie potraw w kotłach rozwieszonych nad ogniem nie jest o niebo ciekawsze niż przepychanie się w kłębach dymu z kiełbasą na patyku i papierową tacką z musztardą w drugiej ręce. Zróbcie to z rozmachem, a nie tanio. W końcu karnawał jest raz w roku.

„Ten artykuł został wsparty przez program grantowy „Media lokalne na rzecz demokracji” Journalismfund Europe”

JFE


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz
Komentarze
Reklama
Reklama
Reklama